środa, 30 lipca 2014

One-shot " Broken heart" cz.1



To dzień jak co dzień. W liceum Konoha w klasie II A toczyły się rozmowy. Nauczycielki dalej nie było to uczniowie korzystali. Pani Shizune nigdy się nie spóźnia no chyba, że przez jakieś zebraniu lub dyrektorkę. Tym lepiej dla uczniów. Jedni siedzieli i pisali sms ze swoją drugą połówką, która była w innej klasie lub siedziała obok ciebie, inni grali w karty, ale większość plotkowała oraz omawiała plan najnowszej imprezy. Najpierw trzeba ustalić u kogo się ona odbędzie i kiedy. Potem to już z górki. Mihomi siedziała na kolanach Nejiego i trzymając w dłoni puszkę pepsi spojrzała na przewodniczącego.
- Nagato.
- Co?- spytał patrząc na nią sennym spojrzeniem. Nie wyspał się po wczorajszej nocy z jakąś blondynką z młodszej klasy. Jak Hidan urządza męskie spotkania to zawsze kobiety na nich są.
- Jajco. Impra u ciebie.- wzięła łyk zimnego napoju, następnie całując chłopaka w usta, jednocześnie dając mu się na pić. Białooki jedynie pocałował ją w szyję, i kiedy zaczynał schodzić niżej drzwi od klasy się otworzyły, a w nich stała nauczycielka.
- W tej chwili na miejsca! Nie ma mnie raptem dziesięć minut a wy zachowujecie się jak na straganie! Wstańcie. Dziś do klasy dochodzi nowy uczeń. Wejdź.- powiedziała zachęcając ruchem ręki. Po chwili do pomieszczenia weszła niewysoka, brązowowłosa dziewczyna. Słuchawki miała na szyi, z których nie wydobywały się żadne dźwięki. Zatrzymała się przy biurku nauczycielki, odwracając się przodem do klasy, szukała pewnej osoby. Chemiczka zachęciła podopieczną aby się odezwała. Lekko się uśmiechnęła i patrząc w oczy pewnemu rudzielcowi zaczęła.
- Nazywam się Urokiri Akari, niedawno wróciłam z Anglii do rodziny. Mam 17 lat i to chyba tyle ile powinniście o mnie wiedzieć. Proszę zaopiekujcie się mną. A w szczególności ty Onii-san.- powiedziała kłaniając się i kierując do Akasuny. Ten delikatnie się do niej uśmiechnął, przybijając piątkę. Wzrokiem wygonił kumpla z miejsca obok siebie. No kuźwa kuzynka ważniejsza! Każdy na nich patrzył, lecz ci nawet nie wracali na nich uwagi a zwłaszcza na nauczycielkę. Westchnęła, przechodząc do lekcji.... Zabrzmiał już ostatni tego dnia dzwonek. Każdy z wielką ulgą pakował swoje rzeczy i kierował do szatni.
- Ej skąd wy się znacie un?- spytał Deidara kumpla. Ten westchnął. No kurde czy nie widać w nich podobieństwa!?
- To moja kuzynka debilu!- krzyknął. Głowy i nerwów nie ma do takich imbecyli. Dziewczyna spojrzała na chłopaka. Miała już coś powiedzieć, kiedy to dostała sms-a od pewnej zacnej osóbki. Czytając go uśmiechnęła się rozkosznie, co oczywiście nie uszło niczyjej uwadze.
- Chłopak?- spytała Konan.
- Dziewczyna.- teraz to nawet Sasori na nią spojrzał. No kurwa nie mówiła iż jest lesbą!
- Co?!- krzyknął łapiąc ją zza ramiona i odwracając twarzą do siebie. Akari jedynie puściła mu oczko i czekała. W ich stronę szła pewna blondynka. Jej niebieskie oczy mogłyby zabić pewnego osobnika, płci męskiej. Ale i jednocześnie wykazywały radość. Gdy szatynka ją dostrzegła podskoczyła do góry, wyrywając się chłopakowi i biegnąc do dziewczyny.
- Minnou! Przyszłaś!- złośliwy uśmiech pojawił się na twarzy blondynki. Widziała szok na twarzy czekoladookiego co ją niemiłosiernie ucieszyło.
- No oczywiście, że tak. Przyszłam też po pewnego jełopa. Widziałaś go może?
- Ależ oczywiście, że tak moja pani.- chwyciła jej dłoń i tak jak host pocałowała ustami wierzch jej delikatnej dłoni.- Za mną.- pociągnęła ją w stronę szkoły, gdzie stał jak słup soli tenże osobnik.
- Nic się nie zmieniłeś kochanie.
- Mi. Co za niespodzianka.- lekko głos mu drżał. Hidan parsknął śmiechem, popychając kumpla. Ech ci rudzi to nic nie umieją jeśli chodzi o kobiety... No przecież taki wspaniały gość jak on czegoś ich uczył! Ale czy mądrego i pożytecznego to nie wiadomo....Tak więc w chwili obecnej była godzina 15. Akari wylądowała pod opieką Akatsuki, natomiast Sasori wraz z Minnou byli na randce. Szatynka siedziała przy stoliku w kawiarni, pijąc swoją ulubioną coca cole waniliową i przysłuchując się "dyskusji" dwóch " samców alfa". Nudziło ją to. No dobra, rozumie iż faceci mają odmienne zdanie, ale żeby kłócić się o to czyje picie jest lepsze? Chyba nigdy nie zrozumie facetów. Uderzyłaś głową o stół czym przykułaś uwagę wszystkich.
- Kuźwa zamknijcie się. Jeśli tak wam nie smakują wasze napoje to idźcie nachlać się wody z kibla. Wtedy na pewno wam zasmakuje.- powiedziała a Deidara z Itachim mieli ochotę coś jej powiedzieć.- Skoro nic nie mówicie, to znaczy iż jesteście aż tak wielkimi bez mózgami jakich tej planecie nie mało. Żeby na taką prostą obelgę nie móc odpowiedzieć.... Współczuje wam ludzie.- skierowała te słowa do reszty paczki. Zakryła twarz dłonią, ukrywając ziewanie. W tym samym czasie dostała sms-a od starych. Musiała już wracać. Jej to nie przeszkadzało, i tak nie działo się nic godnego uwagi. Wstała, zabierając swoje rzeczy i żegnając się udała w drogę powrotną. Choć trochę jeszcze pamiętała, a prosić o pomoc nie chciała. Nie takich debili. Tak więc wsłuchując się w słodkie głosy w piosence(  teledysk powyżej)
- I wanted you to know that i love the way you laugh, i wanna hold you high and steal your pain away. I keep your photograph and i know it serves me well, i wanna hold you hihg and steal you pain....
- Cause I'm broken when I'm lonesome and I don't feel right wjen you're gone away. You've gone away, you don't feel me here, anymore...- ktoś dokończył za ciebie, wyjmując jedną słuchawkę z ucha. Sztywniejesz a ten się śmieje.- Masz cudny głos.
- Ty też masz całkiem, całkiem.- starasz się nie pokazywać strachu. Znów się śmieje i tym razem pokazuje ci swe oblicze. Nagato nie spodziewał się iż zabłądzi.
- W takim razie, za to iż cię wystraszyłem stawiam piwo.
- Sorry, ja nie piję i wcale mnie nie przestraszyłeś.- dumnie spojrzała ci w oczy. Niewiele osób jest tak odważnych... No tak ona nic o tobie nie wie. I może niech tak zostanie, na razie.
- No to w takim razie lody. Tylko nie mów, że ich też nie jesz.- powiedział z zadziornym uśmiechem. Przewracasz oczami.
- Idiota. Akari.- wyciąga w twoją stronę dłoń. Chwytasz i dalej z uśmiechem odpowiadasz.
- Nagato. Nie wiedziałem iż jesteś facetem.- droczysz się z nią. Podoba ci się, ale nie tylko z wyglądu. Jest pierwszą dziewczyną, która zainteresowała cię też swoim charakterem.
- Tak, tak. Jestem transem, który uwielbia duże cycki. A ja nie wiedziałam iż jesteś emo.
- Zabawna jesteś. Idziemy?- pytasz wystawiając swoją dłoń. Przygryza dolną wargę, jednak chwyta za twą dłoń. Uśmiechasz się tajemniczo i ciągniesz do pewnego miejsca, o którym nie wie nikt poza tobą.... Siedzieliście na drzewie wcinając Magnumy. Pomiędzy wami panowała niezręczna cisza, pomimo tego, że siedzicie obok siebie i zajadacie się lodami nie wiecie o czym możecie porozmawiać. W końcu nie wytrzymujesz. wyciągasz telefon i wkładając jemu i sobie po słuchawce do ucha puszczasz " Evanescence- Whisper". Poruszasz ustami, śpiewając wraz z Amy Lee jednak żaden dźwięk się nie wydobywa z ciebie. Spoglądasz na nią. Sam też przysłuchujesz się tej piosence. Gdy jest czas na solówkę na gitarze oboje, nieświadomi tego udajecie, że gracie właśnie tę solówkę. Kiedy się zorientowaliście co zrobiliście, wybuchnęliście śmiechem. Patrząc na siebie, dalej się śmiejąc rozpoczynacie rozmowę na temat waszych ulubionych piosenek tego zespołu. Okazuje się iż macie praktycznie te same, tylko w niektórych przypadkach inne. Potem tematy przeniosły się na zainteresowania.
- Serio? O ja cię! Mój tata miał kiedyś motor, ale mama go rozwaliła kiedy próbowała się nim przejechać. Jej się na szczęście nic nie stało, ale samochód i motor nie miały tego szczęścia.... Od tamtej pory nie jeździłam na motorze.
- Może dasz się zaprosić na przejażdżkę....
- Jasne. A kiedy by ci pasowało?
- A tobie? Ja mam jutro luz, a ty?
- Zakupy z matką. Chce abym zaczęła ubierać się bardziej "dziewczęco" czyli znając moje szczęście kupi mi jakieś ohydne sukienki.- wsadziła sobie palec do ust, jakby chciała rzygać. Zaśmiał się.- Nie martw się, wymknę się. Więc gdzie się spotykamy i o której?
- Przed tą samą lodziarnią co dzisiaj o 14.
- Spoko. Dobra wracajmy. Pewnie miałeś coś ciekawszego do robienia niż gadanie ze mną, więc sorry za zmarnowanie twojego czasu.
- Nie masz za co przepraszać. Nawet ciekawiej spędziłem czas z tobą niż z kuzynami. Można rzec iż uratowałaś mnie od nudnej śmierci.
- Do usług.
*****
Witajcie moi mili. Dziś mijają pierwsze urodziny bloga! Jak ja się z tego cieszę ^^. Z tejże okazji postanowiłam napisać tego króciutkiego shocika. Mam nadzieje, że się spodobał :* Drugą część dam wam jak wrócę z Polski. Tak więc do usłyszenia! A oto na szybko zrobiony obrazek, niestety Ak mi nie wyszła....

wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 11" Czemu nie mogłem zakochać się w kimś innym?"

[ Akari ]

Leżałam na dachu i patrzyłam w gwiazdy. Powoli wypuściłam powietrze z płuc, zamykając oczy. Myślami byłam gdzie indziej. Słyszałam głos Tobiramy, wypowiadający moje imię. Czułam jego dłoń na swym czole. Nie chciałam odchodzić, chodź wiedziałam iż to już nigdy nie nastąpi. Już nie ujrzę jego uśmiechu, nie poczuje jego ramion, nie posmakuje jego warg…. Otworzyłam oczy czując czyjąś obecność. Obejrzałam się do tyłu i ujrzałam czerwonowłosego mężczyznę.
- Coś cię trapi?
- A ciebie?- odpowiedział mi pytaniem. Z westchnieniem opadliśmy na plecy i patrzyliśmy przed siebie.
- Może pozwolisz sobie pomóc.- powiedzieliśmy jednocześnie. Zaśmiałam się i on też.
- Ty pierwszy.
- Ty pierwsza.- i znowu to samo. Z delikatnym uśmiechem podparłam się na rękach i na niego spojrzałam.
- No mów.
- Ale kobiety mają pierwszeństwo no i starszym się ustępuje.
- To prawda, jednak to ja pierwsza się spytałam. Więc mów. Potem ja powiem.
- No dobra… . Mihomi.
- Co Matsuya?
- To ona nie pozwala mi zasnąć. Wiesz co jest gorsze od nieudanej miłości?- zaprzeczyłam.- Kłamstwo zamiast miłości. Myślałem iż naprawdę jej na mnie zależy, mógłbym zrobić dla niej wszystko, jednak ona mnie wykorzystała do tego by być ze swoim ukochanym Nejiem. A ja naprawdę wierzyłem iż mnie kocha…- zacisnął dłonie w pięści. Przypomniała mi się podobna sytuacja. Kiedy to ja żaliłam się Mito. Przysunęłam się do niego i przytuliłam go do siebie. Wiedziałam iż jest zaskoczony, jednak ten stan nie trwał długo. Po chwili oparł głowę na mym obojczyku, a ramionami otoczył moją talię.
-  Nie wiem jak to jest zostać okłamanym miłością, jednak nie wiem dlaczego, ale nie lubię widzieć ciebie bez uśmiechu. Ponieważ i ja czuje się smutna. Więc przestań się smucić, dobrze?
- Czemu…
- Co czemu? Nagato powinieneś wysławiać się wyraźniej.- stwierdziłam patrząc na jego włosy. Odsunął się ode mnie, dalej trzymając za talię spojrzał mi w oczy.
- Czemu nie mogłem się zakochać w kimś innym?- jego twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Instynktownie przymrużyłam powieki, jednak jedyne co poczułam to podmuch wiatru. Otworzyłam oczy a po chłopaku ani śladu. Przeczesałam palcami swoje włosy i spojrzałam na księżyc.
- O co mu chodziło Juubi…- wypowiedziałam to w przestrzeń wiedząc iż wiatr zaniesie te słowa do bestii. Nie dostałam odpowiedzi. Nigdy nie dostawałam. Delikatnie się uśmiechnęłam i ruszyłam ku swojemu pokoju. Kiedy zamknęłam za sobą okno balkonowe upadłam plecami na gruby materac. Może z rana mi powie o co mu chodziło…. Promienie słońca w padywały na moje przymknięte powieki. Podniosłam się z uśmiechem i udałam do łazienki, przeciągając ospałe mięśnie…. Zeszłam na dół gdzie jeszcze nikogo nie było. Związałam włosy w koka i podeszłam do lodówki. Trzeba coś przygotować do jedzenia. Podrapałam się po głowie, dobra to w gotowaniu nie byłam zbyt dobra, powiedzmy sobie prawdę nigdy nie potrzebowałam jedzenia. Ale odkąd tu jestem muszę jeść. Wzięłam pierwsze lepsze rzeczy z brzegu i zaczęłam robić coś co zwą tu kanapkami czy jakoś tak…. Kiedy skończyłam szybko zabrałam się za sprzątanie i zaparzenie herbaty. Gdy już było po wszystkich wyszłam na dwór z kubkiem zielonej herbaty i siadając pod drzewem wiśni rozpoczęłam  medytację. Czułam jak czakra przepływała z mojego ciała do kubka, jak unosi się wraz z parą i jak osadza się na moich włosach. Wzięłam głęboki wdech a następnie powoli wypuściłam powietrze przez nos. I tak parę set razy, puki nie poczułam duchowego spokoju. Wiedziałam iż mi się przyglądają, jednak nie chciałam zepsuć medytacji i ich ignorowałam. Do czasu. Poczułam jak ktoś przybliża do mnie dłoń, automatycznie chwyciłam za nią, moje oczy przybrały szkarłatny odcień oraz wrogi wyraz twarzy. po chwili ujrzałam przestraszonego blondyna, szybko go puściłam, zamykając oczy.
- Nie przerywaj mi, jeśli ci życie miłe.
- Ttwoje oczy dattebayo.
- Masz nauczkę na przyszłość bracie.- usłyszałam głos Yukiko z bardzo bliska. Westchnęłam biorąc łyk herbaty i przerywając medytację. Kiedy wypiłam do ostatniej kropli wywar otworzyłam oczy , podnosząc się z miejsca otrzepałam się.
- Chciałeś coś ode mnie?
- Tak! Kiedy mnie sprawdzisz dattebayo?
- Mogę teraz jeśli chcesz, jednak ostrzegam masz mnie nie zawieść.
- Ja i zawód? Chyba tylko w najgorszych koszmarach dattebayo!
- Aż tak w siebie wierzysz? Jednak ostrzegam iż twoja psychika może ucierpieć podczas twojego sprawdzenia.
- Nie przejmuj się senpai. I tak ma zrytą psychikę przez ten ramen, więc nic mu nie zaszkodzi.- powiedziała z uśmiechem Yukiko. Zaśmiałam się. Skąd nagle we mnie tyle sympatii do innych? Może to przez to co wydarzyło się w nocy…. Poklepałam się po policzkach, czując jak się rumienie. Oczywiście nie uszło to uwadze czerwonowłosej, bo przechyliła głowę na bok. Chciała się odezwać jednak wyprzedził ją blondyn.
- Źle się czujesz? O nie! Tylko nie to! Musisz żyć! Nie umieraj!
- Baka!- dziewczyna uderzyła brata w głowę.- Jak nie wiesz o co chodzi to się nie odzywaj żabia mordo! A teraz porwę cię na sekundę.- chwyciła mnie zza nadgarstek i pociągnęła w stronę domu. Udałyśmy się do jej pokoju, gdzie zamknęła drzwi na klucz. Posadziła mnie na swoim łóżku i przyglądała mi się z góry. Nie lubię jak ludzie patrzą na mnie z góry. Od razu uświadamiają mi iż jestem od nich niższa! Pieprzony wzrost! Już chciałam wstać, jednak się powstrzymałam. Chciała coś ode mnie. Przyglądałam się jej uważnie. Poprawiła nieznacznie swoje włosy za ucho. Często tak robi. Może to wina stresu lub zdenerwowania. Ale w takim razie co ją teraz niby stresuje? Chyba nie tym co chce mi powiedzieć? A może? Chwyciłam ją za nadgarstek i posadziłam obok siebie. Teraz jesteśmy na tym samym poziome. Delikatnie się uśmiechnęłam, co nie było u mnie codzienne. Odwzajemniła uśmiech, by po chwili spoważnieć.
- Akari- senpai, powiedz co się wczoraj wydarzyło pomiędzy tobą a Nagato.- zdziwiła mnie.
- Nic. Tylko rozmawialiśmy, a co?- spojrzałam na nią. Przygryzła dolną wargę.
- Proszę nie zrań go. Może i jest starszy, ale jeśli chodzi o uczucia to ciapa, tak jak mój brat.
- Ale ja..- zaczęłam jednak przerwała mi zatykając palcem usta.
- Nie martw się. Trzymam za was kciuki.- puściła mi oczko, kładąc się na plecach. Podniosłam się sztywno z łóżka i także sztywnym krokiem udałam się przed siebie. Kiedy opuściłam jej pokój oparłam się o ścianę. Nie rozumiem jej. Najlepiej jeśli to wszystko się skończy a ja powrócę do Juubiego. Tak to dobre rozwiązanie….

[ Nagato ] 

Siedziałem na trawie, ręce miałem pod głową a nad sobą korony drzew chowające mnie przed słońcem. Nikt oprócz mnie nie zna tego miejsca. To mój azyl, mogę tu na spokojnie pomedytować oraz pomyśleć nad sensem życia i tak dalej... Westchnąłem spoglądając na błękit nieba. Nic nie zapowiadało się na deszcz, chodź powinien od kilku dni padać. Przymknąłem powieki, rozmyślając nad moim zachowaniem, podczas nocy. Jak mogłem się tak daleko posunąć do cholery?! Co się ze mną dzieje?! Przecież powiedziałem sobie iż już koniec z kobietami! Ech.... Chyba muszę sobie zrobić wolne od tej wioski i od wszystkich. Lecz najpierw muszę dotrzymać danej obietnicy. Tylko jak jej tu dotrzymać? Nie wiem nawet jak ona tu się dostała! To takie frustrujące, że po tak długim czasie nie znalazłem odpowiedzi. Przymknąłem powieki, czułem przyjemny wietrzyk na swojej twarzy. Przynosił ukojenie oraz zabierał zgubione i poplątane myśli. Nie wiem ile tak byłem. Czułem się jak w transie, do puki czyjaś dłoń mnie z niego nie wyciągnęła. Otworzyłem oczy i ujrzałem parę szarych oczu. Przeniosłem swój wzrok niżej, na jej soczyście czerwone wargi. Tak mnie kusiły, miałem ochotę złapać ją i nigdy nie wypuszczać a swoje wargi zatopić w jej skurzę oraz ustach. Podniosłem się na łokciu, ona nawet się nie odsunęła. Może to znak? Może ona też czuje to samo co ja? Jeśli tak, to byłoby niesamowicie, móc dzielić z nią to samo uczucie. Zakochałem się, po raz kolejny doświadczam tego uczucia. Myślimy iż każda miłość jest taka sama. Od razu mówię iż to kłamstwo. Kiedy byłem zakochany, albo raczej zauroczony Mihomi czułem łaskotanie w brzuchu. Dobra to zabrzmiało nawet w myślach jak tekst kobiety. Ale kiedy jestem z nią czuje ból w klatce piersiowej. Ciekawe czy ona czuje to samo. Może razem zrobimy sobie przerwę? Nagle chęć życia chwilą wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem. Powaliłem strażniczkę na ziemie, samemu znajdując się nad nią. Już leciała w moją stronę jej pięść, jednak szybko za nią chwyciłem i przygwoździłem jej obie ręce nad jej głową. Przysunąłem niebezpiecznie blisko jej twarzy swoją, tak aby nie dzieliły nas duże odległości. Nastała cisza, przerywana jedynie naszymi oddechami. Wiatr delikatnie zawiał, okalając jej twarz kilkoma kosmykami. 
- Nagato...- wyszeptała moje imię, spojrzałem na jej usta. rozchylały się przy każdym wypowiedzianym słowie. Coś do mnie mówiła, jednak byłem zapatrzony na jej wargi....
- UZUMAK!- krzyknęła a ja wyrwałem się z transu.- Znalazłeś już sposób na wysłanie mnie do domu?- spytała ze spokojem na twarzy. Kurwa! Muszę coś wymyślić....
- Ttak.- wyjąkałem kłamiąc. Widziałem nadzieje w  jej oczach oraz wielki uśmiech na twarzy. Wyrwała swoje dłonie, rzucając się na mnie i tuląc do siebie.
- Tak się ciesze! Wreszcie wrócę do domu....
- Ee...
- Co?- odsunęła się ode mnie.- Chyba, że twoja odpowiedź była kłamstwem a dostaniesz po twarzy.
- Nnie! Niic z tych rzeczy! Cchodzi o to, że....- jąkałem się, szukając na szybko jakiegoś pomysłu.- mmój pomysł może ci się nie spodobać.
- Powiedz to się przekonamy.- kurwa, ale się wkopałem! Myśl, myśl, myśl! Podrapałem się po głowie patrząc w bok. Niech ktoś mi pomoże! Poczułem jej dłonie na swojej twarzy, nakierowała mnie tak abym na nią patrzył. I nagle znów zapragnąłem z nią uciec...
- Musimy dość do pewnego miejsca. Jest pewne magiczne miejsce. Może dzięki niemu uda ci się wrócić.- skończyłem przyglądając się jej i modląc by ktoś się nade mną zlitował i pomógł w mojej nędznej egzystencji. Akari przechyliła delikatnie głowę w lewo, z złośliwym uśmiechem. Zauważyłem iż coraz częściej się uśmiecha, no ogółem okazuje emocje!
- Chce ci się tyle ze mną wytrzymywać?- przysunęła się niebezpiecznie blisko mnie. Zamknąłem oczy a ona pocałowała mnie w policzek.- W takim razie na co czekamy?
- Na to, aż maluchy pójdą spać.- mruknąłem otwierając oczy. Nie powiem liczyłem na coś więcej niż pocałunek w policzek, ale poczekam.....

[ Yukiko ]

Siedziałam zamyślona na hamaku. Niebawem słońce będzie zachodzić, ustępując miejsca księżycowi i gwiazdą a tej dwójki dalej nie ma! Kurde czemu zachowuje się jak jakaś matka?! Ech, ale te dwa debile to na serio potrzebują aby ich pilnować za rączkę. I to niby oni są tu facetami? Chyba raczej dziećmi. Zamachnęłam się hamakiem mocno do tyłu, wyskakując z niego i lądując boso na trawie. Spokojnym krokiem udałam się do domu a kiedy przesunęłam oknem balkonowym ujrzałam całujących się Naruto z Hinatą. Wśliznęłam się do środka, nawet mnie nie zauważyli. Uśmiechnęłam się, przemykając obok nich, zabierając buty wraz z torebką i kluczami, i cichaczem opuściłam dom. Na zewnątrz założyłam szybko sandały i udałam się na miasto. Widziałam przechadzające się pary zakochanych, aż chciało się rzygać od nadmiaru tej miłości i cukierkowatości. Nagle ujrzałam idących i o czymś rozmawiających Nagato z Akari. Uśmiechnęłam się, biegnąc w ich stronę.
- Nagato! Akari-senpai!- krzyknęłam machając do nich. Zauważyli mnie dopiero, kiedy byłam jakiś metr przed nimi.- Randka?- spytałam. Kuzynek od razu się zaczerwienił a senpai tylko uśmiechnęła.
- Nie. Chodź to nie do końca prawda.
- Chyba tto nasze spotkanie można nazwać randką.- powiedział drapiąc się po głowię. Chyba powinnam im nie przeszkadzać.- A właśnie. W domu dzieje się COŚ, więc chyba nie należy tam iść.- puściłam do nich oczko i udałam się dalej. Miałam nadzieje na spotkanie Sasuke podczas tego spaceru, wtedy dzień będzie udany! Ale ciekawe czemu ta dwójka tak mi odpowiedziała.... OMG! Oni są PARĄ! Gwałtownie się zatrzymałam i odwróciłam w przeciwnym kierunku. Muszę ich złapać i o wszystko wypytać! Ale gdzie oni mi zniknęli?! No ja pierdziele! Rozglądałam się na wszystkie strony i nic! Nagle ujrzałam burzę czerwonych włosów, bez zastanowienia pobiegłam w tamtą stronę i ujrzałam Kitsumi i to bez pana Kakashiego.
- Kitsumi-chan widziałaś Nagato?
- Ach Yukiko! Niestety nie. A coś się stało?
- Nie uwierzysz w to co ci powiem.- przysunęłam się bliżej niej i zaczęłam jej opowiadać o moich domysłach...

[ Nagato ]

Leżałem na swoim łóżku. Było grubo po pierwszej. Już czas. Czekałem tylko na nią czekałem. Nie musiałem długo. Po chwili ujrzałem ją stojącą na parapecie wraz z torbą. Podniosłem się z łóżka, podchodząc do niej. Uśmiechnęła się do mnie, podałem jej dłoń, którą chwyciła i niczym kochankowie uciekliśmy z domu a następnie z wioski. Ciekawe co czeka nas razem.....


****

Witam was w ten wakacyjny dzień. Mam nadzieje iż notka wam przypadła do gustu jeśli chodzi o długość. Chciałam poinformować o tym iż za jakieś pięć lub sześć rozdziałów zakończę tego bloga, oraz chciałam zaprosić na nowego bloga, który nie ma nic wspólnego z anime Naruto. http://unlock-you-heart.blogspot.com
Serdecznie zapraszam do zostawienia po sobie komentarzy.

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 10# " To za wiele!"

- Pragnąć to wiele by móc…. Byli bardzo piękni. Szkoda, że ich nie przypominam…
- Cóż, włosy masz po babci.- zaśmiała się.- A oczy po ojcu, tylko bardziej ciemniejsze.
- Szkoda, że nie mam nic po mamie…
- Wiesz, to nieprawda. Masz wiele cech po matce. Kontury twarzy, figurę i tak dalej….
- Babciu, naucz mnie władania marionetkami.-  teraz jedynym marzeniem jakie mam jest to iż chce poznać prawdziwą historię miłości rodziców oraz poznać ojca….

[ Nagato ]
- No więc co chciałeś?
- Mihomi, czy… jesteś ze mną ze względu na Nejiego? – nie spoglądałem na nią. Tylko patrzyłem w gwiazdy. Niedawno usłyszałem jak mówiła przez sen jego imię. Wypowiadała je inaczej. Z miłością i pożądaniem. Tego nigdy od niej nie usłyszałem.
- Ech…. Nie będę owijać w bawełnę. Masz rację Nagato. Nie chciałam cię wykorzystywać ze względu na to co nas łączyło, jednak tylko ty stoisz mi na drodze do bycia z Nejim….
- W takim razie, nie będę stał na twojej drodze. Ponieważ zrywam z tobą Mihomi.- zatrzymałem się, odwróciłem i ruszyłem do domu. Nie chciałem myśleć o tym co przed chwilą się wydarzyło. Przyśpieszyłem kroku, chciałem mieć ten spacer za sobą. Nie wiem kiedy byłem w domu, jednak uświadomił mnie o tym szmer w kuchni. Udałem się tam i ujrzałem Akari w jeden z moich koszul. Nawet jej pasowały. Mokre włosy przylepiły się do jej twarzy. nie zauważyła mnie. Piła mrożoną kawę, która jej strasznie smakuje.
- Mógłbyś się na mnie nie gapić? Nie lubię tego.- przyjrzała mi się uważnie. Przechyliła głowę i podała mi sake.- A gdzie twoja Mihomi?
- Nie ma mojej Mihomi. Jest tylko Mihomi.- wszedłem w głąb kuchni i sięgnąłem dwa kieliszki.
- Rozumiem. Ale upijanie się na nic się nie zda. Lepiej pocierpieć w pełnej świadomości, ponieważ potem możesz zrobić krok na przód.
- A ty skąd możesz to wiedzieć co?- nalałem do kieliszków alkohol i podałem jej jeden.
- Nie znasz mnie, więc nie możesz wiedzieć skąd to wiem.
- Dlatego czemu nie pozwolisz mi cię lepiej poznać?

[ Kitsumi ]

To nie może być prawdą! To kurwa nie może być prawdą! Patrzyłam z wielkimi oczami na test ciążowy, trzymany w dłoniach. To nie może być prawda! Czy to możliwe? Kolejna próba. Jednak strach nie pozwalał mi uwierzyć iż to prawda. może powinnam iść do ginekologa? Albo do Sakury lub Shizune? Potrząsnęłam głową. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Kitsumi, wszystko w porządku?
- T..tak Kakashi. Po prostu zaskoczyłeś mnie tym pytaniem.- uśmiechnęłam się do niego chowając test ciążowy do kieszeni.
- Na pewno? Ostatnio jesteś jakaś nerwowa.
- Cóż…. Martwię się o Mihomi i jej stosunek do tej całej Urokiri Akari.
- Urokiri?- przyłożył palce do brody.- Chodzi ci o tę dziewczynę, która leczy Tsunade-sama?- przytaknęłam.- Jest bardzo miła. dzięki niej mam więcej czasu dla ciebie.- przysunął się bliżej mnie. Spojrzałam mu w oczy, wyciągnęłam rękę do góry i zsunęłam jego maskę z twarzy. teraz bardzo doceniałam tę maskę. Dzięki niej tylko ja wiem jak wygląda Kakashi. Nawet gdyby pod tą maską byłaby brzydka twarz, wygląd nie ma znaczenia. Ważniejsze jest wnętrze a on ma najpiękniejsze. I tylko ja je znam.
- Kakashi…. Co byś zrobił gdybyś został ojcem? Pytam z czystej ciekawości.- powiedziałam spokojnie i uśmiechając się naturalnie.
- Cóż… Bycie ojcem jest dużą odpowiedzialnością, ale zależy też z kim bym wychowywał dziecko. A co cię tak nagle to zainteresowało?
- A tak jakoś.- poprawiłam swoje włosy.
- Idę przyjrzeć się treningowi Naruto, idziesz ze mną?
- Mam coś do załatwienia, ale jak to zrobię to do ciebie dołącze.
- Dobrze.- schylił się i pocałował mnie namiętnie w usta. Muszę sprawdzić czy to prawda. Muszę znaleźć Sakurę! Razem opuściliśmy nasze mieszkanie. Cała wioska wiedziała o naszym związku, jednak nie dbałam o to. Ważne, że jestem z nim. Kierowałam się do szpitala. Myślałam jak to wszystko wyjaśnić Kakashiemu, jeśli okaże się to prawdą. I jak on na to zaeraguje? Czy będzie zły? A jak ja na to zaeraguje? Weszłam do szpitala i od razu udałam się do gabinetu Haruno. Na szczęście była tam sama.
- Kitsumi, coś się stało?
- Mmmm... Tak....- podrapałam się po głowie. No kurde to było niezręczne dla mnie mówić coś takiego uczennicy ukochanego i to do tego młodszej ode mnie!
- Usiądź i powiedz co ci dolega.- wykonałam jej polecenie. No i zaczęłam jej wszystko opowiadać. Moje postrzeżenia jak i pokazałam jej test ciążowy.- Hmm...- przyłożyła palce do brosy.- Połóż się i podnieść koszulę. Sprawdzę to za pomocą czakry lub za pomocą maszyny, jednak przy maszynie można się pomylić...
- Za pomocą czakry. Chce być pewna w stu procentach.- rozpiełam koszulę i położyłam się na kozetce< bez zboczonych myśli- dop. autorki :P>, zamknęłam oczy a po chwili czułam dłonie Sakury na swoim brzuchu. Cisza trwała ileść tam minut, a kiedy poczułam brak jej dłoni otworzyłam oczy.
- Cóż test nie kłamał. Jesteś z szóstym tygodniu ciąży.
- Ccco?!- gwałtownie podniosłam się do siadu. Nie może być! Jak to teraz będzie wyglądać?!- Prosze nie mów nic Kakashiemu! Proszę!- powiedziałam ze łzami. Po prostu bałam się jego reakcji....


**** 
Cóż dzisiejsza notka to chyba moja najgorsza! Ponieważ pisałam ją bez wielkiego zapału, oprócz fragmentu Kitsumi, który jest specjalnie dla Rani... Mam nadzieje, że cię nie zawiodłam kochana :P No i liczę na wasze komentarze z opinią




niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 9# " Pragnąć to wiele by móc..."

- I postanowiłem iż weźmiesz w nim udział.- dziewczyna dalej mu się przyglądała a po chwili z przypływem jakiegoś impulsu przytuliła się do mężczyzny. Gaara siedział jak słup soli. Jednak po chwili delikatnie przytulił do siebie swoją uczennice. Ta chwila była jedną z tych chwil, kiedy byli tylko sobą, jednak to co piękne nigdy nie trwa wiecznie. Matsuri uświadomiła swoją gafę i szybko, chodź niechętnie odsunęła się od mężczyzny.
- Przepraszam…. Trochę mnie emocje poniosły sensei…
- Rozumiem. Nic się nie stało Mats.- delikatny uśmiech majaczył na jego ustach. W takiej chwili jak ta miała wielką ochotę go pocałować. Jednak się powstrzymujesz a Gaara bierze kolejne ciastko, które daje tobie. Bierzesz je by po chwili ruszyć w stronę drzwi. Dotykasz dłonią klamki jednak odwracasz się by na niego spojrzeć. Jego zielone oczy nie spuszczają z ciebie wzroku, śledzi każdy twój ruch.
- Sensei…. Kiedy będziemy mogli potrenować przed egzaminem?
- Hmm…- przykłada palce do brody.- Może jutro o trzeciej?
- Dobrze sensei.- uśmiechasz się i opuszczasz gabinet, zostawiając go samego z jego myślami. Ten moment, kiedy byłeś w jej ramionach, był dla ciebie bardzo przyjemny. Sięgasz po papiery i rozpoczynasz ich studiowanie, jednak myśli masz dalej przy tej chwili….
[ Nagato ]
Naprawy trwały już dwa tygodnie. Udało się odbudować większość domów a to z pomocą Akari. Siedziałem z Mihomi i Yukiko na tarasie. Przyglądaliśmy się temu co robi Naruto.
- Braciszku dattebamo, powiedz co ty wyprawiasz?
- Coś! Kurama no weź!
- Czemu on gada do Kyubiego?- spytała się mnie zielonooka. Wzruszyłem jedynie ramionami cmokając ją w czoło. Tyle lat o tym marzyłem, o tym iż będę z nią i wreszcie to się spełniło. Usłyszeliśmy otwieranie się okna i po chwili ujrzałem długie, sięgające połowy pleców brązowe włosy.
- Mogę wiedzieć co wyprawiasz?- spojrzałem ze złośliwym uśmiechem na kuzyna.
- No staram się tak jak ty pogadać z Kuramą dattebayo!- wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Widziałem jak Yukiko załamuje się nad głupotą brata.
- I ty chcesz to ot tak zrobić?- ten przytaknął jej energicznie głową. Zwiesiła swoje ramiona. Popatrzyłem na Mihomi, która nie odrywała od mojego gościa wzroku. Przysunąłem usta do jej lewego ucha.
- Tylko mi nie mów, że podobają ci się kobiety.- spłonęła rumieńcem i szturchnęła mnie łokciem w brzuch. Zaniosłem się śmiechem.
- Czy mógłbyś mnie posłuchać? Mówię iż tak jedynie go drażnisz! Nie rób tak!
- Ale on to lubi dattebayo!
- Nie wcale nie! Znam go dłużej od ciebie smarkaczu.
- Jesteś w wieku Nagato dattebayo!
- Tak myślisz?- odwróciłem swoje spojrzenie w jej stronę. Teraz idealnie widziałem jej twarz. Miała zmarszczone brwi.
- Oczywiście, że tak!
- To teraz ci coś pokaże.- nikły uśmiech zagościł na chwilę na jej twarzy. po chwili była przy Naruto i wyciągnęła z jego ciała lisa! Szybko się przy nich znalazłem, jednak nic blondynowi nie było, a czakra lisa przybrała ludzką postać. Przede mną stał mężczyzna o krwiście czerwonych oczach, pomarańczowych włosach, lisich uszach i dziewięciu ogonach. Rzucił się na szarooką. Chciałem coś zrobić, jednak dotarł do nas śmiech.
- Kurama! Ty wieprzowino spierdalaj ze mnie!
- Odezwała się beczka.
- Nie przeginaj.- wydostała się spod niego i pociągnęła go za ogon.
- Wredna suka!
- Dobrze wiedzieć iż mówisz o sobie.- przez chwilę mierzyli się morderczymi spojrzeniami aby po chwili posłać sobie delikatne uśmiech. Podrapałem się po swojej czuprynie, nie bardzo rozumiejąc o co im chodzi.
- Kurama! Brachu!
- Nie zbliżaj się do mnie bachorze. To, że ze sobą gadamy to powinien być dla ciebie zaszczyt.- Akari się załamała.
- Wiewióra. Stul pysk. Lepiej ci radzę.- czy mi się zdaje czy wielki i potężny lisi demon się fochnął?!
- Nie jesteś swoim ojcem sieroto….
[ Akari ]
Tego było za wiele. Chwyciłam go za futro i przycisnęłam do ziemi. Miałam wielką ochotę go za to wykastrować i zgładzić, jednak zamiast jego szpetnej mordy ujrzałam zawiedzioną moim zachowaniem twarz ojca. Zesztywniałam, dalej nie puszczając rudzielca. Po kilku sekundach, które dla mnie były wiecznością umieściłam go z powrotem w blondynie. Paznokcie wbijały mi się w skórę, jednak się tym nie przejmowałam.
- Mironi, zabierz naszych synów.- słyszałam ten głos. Ten oschły tylko dla MNIE głos. Zacisnęłam mocniej dłonie, pozwalając paznokciom przebić swą skórę. Zamknęłam powieki, czekając na to co miało się za chwilę wydarzyć. Jednak doznałam czegoś innego. Dłonie ojca prostowały moje palce, przez co niepewnie otworzyłam powieki i ujrzałam JEGO oczy.  Opuściłam głowę, powstrzymując łzy, które cisnęły się do mych oczu. Upadłam na kolana i zaczęłam GO przepraszać. Poczułam jak MNIE podnosi z klęczków.
- Akari, co ty wyprawiasz?- czułam jak mną potrząsa, jednak dalej na niego nie patrzyłam. Nie miałam prawa patrzeć na NIEGO. Poczułam siarczysty policzek i wtedy ujrzałam Uzumakiego zamiast NIEGO.
- Dzięki.- mruknęłam i schowałam twarz we włosach. Nie powinnam na to pozwolić. Nie powinnam pozwolić swoim słabością wygrać nade mną. Słone łzy spływały po mojej brodzie i lądowały na udach. Nikt nie powinien widzieć moich łez, łzy są oznaką słabości. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę, zacisnęłam pięści. Przetarłam szybko oczy i podniosłam się z klęczków.
- Nic ci nie jest?
- Nie. Wszystko w porządku. Przepraszam iż musiałeś to widzieć.
- Spokojnie. Chodź gdzieś ze mną.
- Niby po co?- spojrzałam na niego. Wyciągał w moją stronę otwartą dłoń, na jego wargach mieścił się pogodny uśmiech.
- Obiecałem ci coś. Chce teraz zacząć spełniać tę obietnicę.- niepewnie chwyciłam jego dłoń. Pociągnął mnie w tylko sobie znane miejsce….
- Ty sobie żarty stroisz tak?
- Oczywiście, że nie.
- To powiedz mi po jaką cholerę jesteśmy na cmentarzu?!- krzyknęłam kładąc dłonie na piersiach.
- Ach. Chciałem się pomodlić.- powiedział i podszedł do jakiegoś grobu. No jego to trzeba leczyć! Mówi iż chce mi pomóc, a potem iż zachciało mu się modlić! Jak ja nienawidzę facetów! Bez nich świat byłby lepszy. Nie byłoby morderstw, ani wojen a na dodatek by tak świat nie śmierdział! Podniosłam swoje spojrzenie, starając go odnaleźć. Na marne. Jęknęłam. Ruszyłam wzdłuż ścieżki, rozglądając się na boki. I wreszcie ujrzałam jego czerwone włosy. Ruszyłam w tę stronę, zatrzymałam się zza nim i spojrzałam przez jego ramię na imię i nazwisko osoby, przy której grobie byłam.
- Namikaze Kushina i Namikaze Minato. Kim oni byli?
- Rodzicami Naruto i Yukiko.
- A jak zmarli?- zacisnął dłonie w pięści.
- Zabił ich Kyubi.- powiedział ze złością.
- Posłuchaj mnie, jeśli masz coś do Kuramy to też masz coś do mnie jasne?
- To wiedz, że mam do niego dużo! Przez niego zginęła moja ciotka, przez niego moi kuzyni mieli ciężką i dalej mają!
- To nie jego wina! Jak ty byś się czuł, przez całe swoje życie być więzionym w pieprzonym ciele durnych ludzi, chcących jedynie twojej mocy!? Jak wy wszyscy możecie myśleć iż skoro jest się bestią to od razu nie posiada się uczuć?! Mój ojciec nie po to je tutaj zesłał aby były jedynie marionetkami, aby były zwierzętami w klatce!
- Mówisz tak bo nikt ci bliski nie umarł.- chwyciłam go za ramię i odwróciłam twarzą do siebie. Byłam wściekła! Nie ma prawa tego mówić! Nie ma!
- Posłuchaj mnie! Nic o mnie nie wiesz! Całe moje życie było spędzone w ich obecności! Każda bestia jest moją rodziną! Mówisz iż nikogo bliskiego nie straciłam?! Mylisz się! Pierwszą straciłam matkę, potem ojca. Moi dwaj bracia sami siebie pozabijali, tylko dlatego iż starszy nie został zastępcą ojca! Osoba, którą pokochałam zginęła! I ty dalej myślisz iż nie wiem jak to jest?!- w moich oczach pojawiły się łzy. Jednak je olałam, dalej na niego krzycząc.- Twoje życie nie było zaplanowane! Nie żyłeś w nienawiści ojca! Nie miałeś zakazania myślenia o przyszłości! Ty możesz założyć rodzinę, stworzyć własny klan. Ja tego nie mogłam i dalej nie mogę! Nigdy nic nie mogłam! Jedyne co mogę a raczej muszę to opieka nad bestiami a zwłaszcza nad Juubim!- zakończyłam, po chwili uświadamiając sobie co powiedziałam. Poczułam jego dłoń na swoim policzku, nie wiedziałam co robi, jak mam się zachować. Starł me łzy z twarzy.
- Czyli to ty byłaś tą, którą pokochał nasz drugi Hokage.- tylko przytaknęłam. Nie chciałam już nic mówić. Nie miałam ochoty, z nim rozmawiać o Tobiramie. Nie wiem czemu. Może dlatego iż byłam od niego o wiele starsza? Lub iż ja i on byliśmy rodziną? Chciałam po prostu zapomnieć o tym wszystkim.
- Stałaś się strasznie mało mówna. Gardło cię boli? Dość mocno i głośno się darłaś.
- Nic mi nie jest.
- Skoro tak mówisz. W takim razie chodź. Idziemy pomyśleć nad twoim powrotem.
[ Mihomi ]
Nagato długo nie wracał. Nie powinnam się tym przejmować. Przecież ten związek jest tylko po to aby być gotową dla Nejia. Yukiko siedziała i mi się przyglądała.
- Mam coś na twarzy?
- Nie, nie. Po prostu, zastanawia mnie jedna rzecz…. Skoro jesteś z Nagato, to nie powinnaś być o niego zazdrosna? I okazywać mu swoje uczucia na każdym kroku dattebamo…
- Ach o to chodzi. Cóż, nie mam o co być zazdrosna. Wiem iż Nagato mnie kocha…
- A ty? Czy ty też go kochasz?
- Co to za dziwne pytanie Yukiko. Oczywiście, że tak.- powiedziałam na jednym wydechu. Musiałam kłamać, ona by mnie nie zrozumiała. Nikt mnie nie zrozumie, oprócz niego.
- Ne-chan! Kiedy ona pozwoli mi cokolwiek zrobić?
- Ale o co chodzi Naruto?- spytałyśmy jednocześnie.
- Ta Akari nie pozwala mi przećwiczyć swoich umiejętności dattebayo.
- No, ale wiesz może ma powód dattebamo.
- Ta jasne. A ja jestem Kyubi. Ona po prostu chce zabrać Mihomi Nagato dattebayo!
- Naruto! Zamknij się!- nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
-… Wydaje się to dobrym rozwiązaniem, jednak nie wykonalnym w obecnej chwili.
- Niby dlaczego co?
- Ponieważ przez to iż pomagam Tsunade i do tego pilnuje trzech pieczęci na raz, moja czakra nie może się skupić na przeniesieniu mnie tam, gdzie być powinnam.
- No to może niech ktoś cię przeniesie? A no tak. Ta opcja odpada.- podrapał się po swojej czuprynie, całując mnie w czoło. Nie spuszczałam z niej spojrzenia.
- Naruto….- wypowiedziała tak delikatnie jego imię iż każdy na nią spojrzał.
- Czego?
- Posłuchaj. Widzę iż naprawdę robisz duże postępy w panowaniu nad Kuramą i jestem ciekawa czy uda wam dwóm się ze sobą dogadać…. Co powiesz, że za tydzień zrobimy taki test. Sprawdzę jak sobie radzisz. I do tego bym radziła dogadać się z wiewiórką….
- Serio? Tak dattebayo! Nie zawiedziesz się!
- Dobra. Więc radze ci nie zaczynać zbyt wcześnie. Nie lubi gdy się go budzi wcześniej niż o dziesiątej.- zaśmiała się.- Durny śpioch. No to do zobaczenia rano na treningu.
- A ty gdzie idziesz Akari-chan?
- Pomedytować na dachu. Jak coś zapraszam Naruto.- i zniknęła na schodach.
- Czekaj Aka-sensei!- krzyknął biegnąc zza nią.
- Idę spać. Dobranoc Nagato. Mihomi.- Yukiko cmoknęła czerwonowłosego w policzek a mi pomachała. Zostaliśmy sami. Normalnie byśmy udali się do niego, pocałowali, może doszło by do czegoś a potem byśmy po prostu zasnęli. Ten facet nie chce się śpieszyć. Muszę to jak najszybciej załatwić. Postawić sprawę jasno, a nie się cackać!
- Mihomi…. Możemy się przejść?- spytał spoglądając na mnie. Przytaknęłam i po chwili oboje wyszliśmy….
[ Matsuri ]

Myśli nie dawały mi spokoju. Gaara-sensei powiedział iż potrenujemy. No to czekam na niego. Ale jego nie ma. Opadłam na piach. Czy coś jest ze mną nie tak? Odkąd zostałyśmy uratowane zamknęłam się w sobie. Chiyo-sama powiedziała mi tak wiele na temat Akasuny Sasoriego…. Tylko czemu to przede mną ukrywano? Czemu nikt mi nigdy nie powiedział, iż moi prawdziwi rodzice żyją? Albo tylko jedno z nich. Ale ważne, że żyje! Nabrałam kolejną dawkę tlenu do organizmu i ujrzałam nad sobą twarz mężczyzny, którego kocham. Zastanawiam się jaka była moja matka, albo jaka jest. Albo jaki jest ojciec. Ich pierwsze spotkanie i jak potoczyła się dalej ich miłość. Co mam po matce a co po ojcu. I najważniejsze. Dlaczego mnie zostawili?
- Gotowa na trening? Przepraszam, przy okazji za moje spóźnienie…
- Nic się nie stało sensei. Nie musisz mi się tłumaczyć, nie ma z czego nawet.
- Dla mnie jest z czego. Co ty taka przybita Mats?- usiadł obok mnie. Czułam na sobie jego spojrzenie. Czy on wiedział? Jeśli wiedział to czemu nie powiedział?
- Sensei…- przerwał mi.
- Mówiłem iż mów do mnie normalnie. Po prostu Gaara.
- Dobrze…. Gaa… Gaara czy, wiedziałeś iż moim ojcem jest Sasori Akasuna, a matką Minnou?- spojrzałam na niego.
- Wiedziałem.
- Więc dlaczego nikt mi tego nie powiedział?! Dlaczego byłam przez was okłamywana?
- Matsuri uspokój się.
- Nie! Nie uspokoję się!- podniosłam się z piachu i pobiegłam jak najdalej od nich wszystkich. Biegłam tam gdzie ktoś by mi coś o rodzicach powiedział. Do babci. Stałam przed wejściem i nie miałam odwagi. Kiedy miałam zawrócić, zostałam złapana nićmi czakry i wciągnięta do środka. Babcia Chiyo uśmiechała się w moją stronę. Siedziałyśmy pijąc herbatę. W końcu musiałam przerwać tę ciszę.
- Babciu…. Możesz mi powiedzieć jak wyglądało spotkanie moich rodziców? Albo najlepiej opowiedzieć o nich wszystko?
- No to może najpierw opowiem ci o twojej matce…. Tylko od czego by tu zacząć…. A już mam. Otóż twoja matka była blondynką o niebieskich oczach. Była też dość wysoka, więc wyglądała z Sasorim bardzo dopełniająco. Charakter twojej matki był ciekawy. Była porywcza, ale i troskliwa. Opanowana, głośna i kłótliwa. A jak była z tobą w ciąży była potulna jak baranek. Minnou była sierotą, którą postanowiłam uczyć, i miałam nadzieje iż zaprzyjaźni się z Sasorim. Tak też się stało, jednak po długim czasie. Na początku oboje nawet na siebie nie patrzyli, potem kiedy zaczęłam ich uczyć sztuki walki marionetkami, od czasu do czasu rozmawiali. Ale dopiero kiedy mieli po szesnaście lat, sprawy nabrały komplikacji. Pewnego razu udali się na misję. To się wydarzyło tak szybko. zostali zaatakowani, Sasori mocno oberwał a Minnou starała się go za wszelką cenę uratować. Wtedy też kiedy go leczyła pocałowali się. Kiedy wrócili i się o tym dowiedziałam, zabroniłam im o tym wspominać, a tym bardziej chcieć tego znowu. Bałam się, tego co mogłoby się z tego narodzić. I tak trwaliśmy przez cztery lata. Dalej byli tacy sami, jednak kiedy byli blisko siebie byli niepewni. I tego dnia wszystko się zmieniło. Oboje byli już dorośli mogli robić co im się żywnie podoba. To działo się tak szybko. Sasori poprosił Minnou o rękę, ta się zgodziła i już po dwóch godzinach byli małżeństwem. Miesiąc miodowy spędzili tam, gdzie po raz pierwszy się pocałowali. A po dziewięciu miesiącach pojawiłaś się ty. Byli z tobą tylko rok. Wtedy też Minnou została otruta.  Sasori starał się z całych sił odnaleźć lekarstwo dla niej. Szukał jakby tu ją uratować. Jednak nie udało mu się. Opuścił wioskę, zostawiając cię pod moją opieką i mówiąc iż po ciebie wróci. Jednak potem odebrano mi cię wnusiu, a twój ojciec nie przyszedł.
- Babciu… Czy masz jakieś wspólne zdjęcie rodziców?
- Tak, mam.- powiedziała i zaczęła szukać. Znalazła i mi je podała.
- Pragnąć to wiele by móc….

***
Tak wiem iż notka do dupy, i za krótka. Jendak musiałam coś dodać, abyście nie pomyśleli iż blog umarł. A więc jak obiecałam wątek z oczętami Mats został rozpoczęty! Miki chyba powinno ci się to co będzie dalej spodobać. Ale nie powiem co :P A jak wam podoba się nowy szablon? Bo mnie się on bardzo podoba! Bardzo dziękuje Sasame za kawał dobrej roboty. A oto zdjęcie SasoMi, tylko przepraszam za napis SasoYuna :*

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 8# " Że co?! Jak mogliście do tego dopuścić..."

- A opowiesz mi o niej więcej?
- Niestety nie. Sam wiem o niej mało.- stwierdził patrząc przed siebie.

[ Akari ]

Powoli uchyliłam powieki. Pierwsze co dostrzegłam to kamień. Oraz mech, który czułam pod swoimi palcami. Delikatne promienie słońca w padywały do pomieszczenia. Gdzie ja jestem? Co się stało? Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do mroku dostrzegłam szczegóły takie jak błoto, kraty oraz łańcuchy, którymi byłam przyczepiona do podłogi. Zerknęłam na swoje dłonie, na których nie było bandaży oraz rękawiczek. Zatrzepotałam kilkakrotnie rzęsami, lecz dalej nic się nie zmieniło. Próbowałam się podnieść lecz nie mogłam. Załamana powróciłam do poprzedniej pozycji i patrzyłam na sufit, lub coś co go przypominało. Ale ja jestem głupia! Tak łatwo dać się złapać. To przecież hańba dla mojego ojca! A no tak zapomniałabym iż tylko ja zostałam. Po co się na to zgadzałam? Przecież mogłam tak jak moi kochani bracia już dawno nie żyć, ale bym miała klan! Ale nie! Jestem najmłodsza i wszystko zostawia się na moje barki! Ech…. Nagle usłyszałam czyjejś kroki. Szybko zamknęłam oczy i słuchałam. Otwieranie krat i oddechy. Stukanie bodajże laski o podłożę.
- Wiadomo już kto to?
- Nie panie Danzo, lecz dalej szukamy.
- Dobrze. Zostawcie nas samych.- powiedział i czułam jak się do mnie zbliża. Starałam się miarowo oddychać i nie otwierać oczu z ciekawości. Poczułam jak dotyka moich rąk, jak jeździ swymi palcami po moich znakach, których zapewne nie rozumie. Chciałam jak najszybciej się wydostać i powrócić do Juubiego. Nagle oberwałam po twarzy. Nic nie robiłam aby siebie nie zdradzić. Kiedy jednak znowu mnie uderzył nie wytrzymałam. Otworzyłam oczy i zaczęłam go dusić łańcuchem.
- Jeśli ich wezwiesz to cię uduszę.- szepnęłam mu do ucha.- A teraz mnie uwolnij.
- N.. Nie…- mocniej zacisnęłam łańcuch na jego szyi, przez co brakowało mu powietrza. Nie widząc żadnego rezultatu mocnej go poddusiłam i tym razem uwolnił moje dłonie. Uderzyłam go w kark, przez co stracił przytomność. Szybko zabrałam się do uwalniania pozostałych części ciała i kiedy mogłam się swobodnie poruszać , zaczęłam szukać bandaży. Nie zajęło mi długo ich odnalezienie a kiedy zawinęłam je sobie na rękach, zaczęłam myśleć nad planem ucieczki. Zapewne nikt nie wie gdzie jestem, wyjście przez drzwi odpada, bo zapewne są tam jego ludzie. Rozejrzałam się i moją uwagę przykuło malutkie okno. Podeszłam pod nie. Hmm…. Trzeba spróbować. Szybki rozbieg, skok i rozwalenie dłońmi szkła. Udało mi się nie narobić, aż strasznego hałasu, na razie. Wzięłam zachłannie do płuc świeże, leśne powietrze. Podniosłam się z ziemi i pędem ruszyłam wśród drzewa. Denerwujące słońce raziło moje oczy, przez co cały czas musiałam przymrużać powieki. Nie wiem ile tak biegłam, lecz na kogoś wpadłam. Chwyciłam go za ubranie i przycisnęłam do podłoża, kładąc łokieć na jego tchawicy. Po chwili mogłam normalnie widzieć, bo wreszcie przywykłam do słońca.
- Akari.- usłyszałam za sobą. Wydaje mi się, że już słyszałam ten głos. Zeszłam z zielonookiej kobiety i odwróciłam się. Lekki uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Czy to nie zbieg okoliczności, że zawsze na siebie wpadamy Uzumaki?
- Wątpię Akari. Chodź ze mną, mam rozkaz cię chronić przed Danzo.
- Nie potrzebuje pomocy.- odpowiedziałam, zakładając dłonie na piersiach. To, że jestem kobietą nie oznacza iż nie umiem o siebie zadbać.
- Skoro nie potrzebuje to wracajmy do wioski Nagato. Tam się bardziej przydamy.
- Kim ty jesteś? Przypominasz mi kogoś.- powiedziałam przyglądając się jej uważnie.- Jednak nie.
- Jestem Mihomi Matsuya.
- Dobrze wiedzieć.- odwróciłam się do chłopaka.- Dziękuje za fatygę lecz nie potrzebuje pomocy.- ominęłam go i wskoczyłam na drzewo.
- To tylko mi powiedz dlaczego.
- Dlaczego co?- ukucnęłam na niej i patrzyłam się na niego.
- Dlaczego go uratowałaś?
- O kogo ci…. Chodzi ci o tego jinchurikiego Kuramy? Dlatego, że to był mój obowiązek.- zawiał wiatr, który rozwiał jego włosy i doznałam szoku. Zeskoczyłam z gałęzi, lądując tuż przed jego twarzą. Przyglądałam się uważnie jego oczom. Dawno ich nie widziałam.- Posiadasz rinnengana….- wyszeptałam.
- Znałaś osobiście Pierwszego Hokage prawda?- tylko przytaknęłam.- Więc pomóż nam odbudować jego wioskę. Proszę. Potem dam ci już spokój.- nastała nieprzyjemna cisza. Gdyby nie przypomniał mi o Hashiramie to bym od razu odeszła, lecz teraz? Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy się zgodzić i odbudować coś w czym pomagałam lub odwrócić się na pięcie i myśleć nad powrotem. Dalej patrzyłam w jego oczy i nagle ujrzałam zamiast niego mego ojca. Oraz zawód jaki był od zawsze. Zacisnęłam pięści, odwracając od niego wzrok.
- Prowadź nim zmienię zdanie. Lecz chcę coś za coś. Pomogę wam, lecz potem TY mi pomożesz w powrocie do domu.
- To uczciwe. Zgoda.- wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ścisnęłam. Następnie pociągnął mnie wśród krzaki i drzewa. Jego kompanka ruszyła obok niego. Przyjrzałam się jej jeszcze raz i nagle mnie olśniło<spostrzegawczość godna Sherloka Holmsa- dop. autorki>, przecież to ją ożywiłam dla Uzumakiego! Można sobie pogratulować aż takiej sprawnej spostrzegawczości. Przez całą drogę się za nimi wlokłam, czemu? Bo biegli dla mnie za wolno! Kiedy jednak dotarliśmy do ruin wioski Hashiramy podbiegła do nas jakaś kobieta, o czarnych włosach i oczach.
- Nagato mieliście ją ukryć.
- Nie chciała naszej pomocy Shizune-sama, lecz chce pomóc przy naprawie wioski.
- Gdzie jest wnuczka Hashiramy, muszę z nią porozmawiać.
- Tsunade-sama zapadła w śpiączkę.- westchnęłam wyrywając swoją dłoń z jego dłoni.
- To nie zmienia faktu iż muszę z nią porozmawiać. Więc mnie do niej zaprowadź.
- Dobrze. W takim razie za mną.- odwróciła się i udała na północ. Wyminęłam tę dwójkę by po chwili zrównać kroku z niejaką Shizune. Rozglądałam się po drodze, widziałam ludzi, którzy szukali swoich bliskich. Ten widok nic na mnie nie robił, już dawno pożegnałam bliskich a rana za nimi stała się już blizną zdobiącą moje serce. Przeniosłam swoje spojrzenie dalej i zatrzymało się dopiero na kamiennej twarzy Hashiramy. Przymknęłam na chwilę powieki, by po chwili je otworzyć i spojrzeć na twarz Tobiramy. Nawet jego głowa z kamienia jest przystojna. Przypomniało mi się jak mnie dotykał, wszystkie jego słowa, których do mnie użył zabrzmiały niczym piękna pieśń w moich uszach. Lecz ten piękny stan nie mógł trwać wiecznie. Weszłyśmy do namiotu, gdzie znajdowała się Tsunade.
- Można zostawić mnie z nią sam na sam?
- Nie. Ja nie opuszczę swojej mistrzyni.
- Dobra, ale siedź cicho i się nie wtrącaj.- przytaknęła. Ruszyłam do śpiącej blondynki, ukucnęłam przy jej głowie, położyłam na jej czole lewą dłoń i zamknęłam oczy. Oddychałam spokojnie, myślałam tylko o tym aby spotkać się z Tsunade i po kilku minutach weszłam do jej głowy. Ujrzałam ją siedzącą i myślącą jakby tu się wydostać. Jej myśli były tak głośnie, że aż wkurzające. Dotknęłam jej ramienia a ta podskoczyła.
- Akari?
- No witaj. Powiedz mi moja droga, dlaczego wy tak słabo bronicie waszych jinchuriki!? Nie po to zostały zesłane wam tu bestie aby teraz ktoś pragnął ich wykorzystać do swoich niecnych celów!
- Akari! To nie moja wina myślisz, że nie starałam się go zatrzymać w wiosce aby mieć na niego oko? Ale tego idioty nie zmusisz do siedzenia w jednym miejscu i nie ryzykowania życia, taki jest Naruto.
- Ech…. Nawet dobrze się składa, że tu jestem, przynajmniej będę mogła mieć oko na każdego jinchuriki.
- Jakby ci to powiedzieć…. Pozostało tylko dwóch jinchūrikich.
- Że co?! Jak mogliście do tego dopuścić?!- złapałam się za włosy i zaczęłam je ciągnąć. Jak można wszystko pozostawić takim idiotą!? Przecież nie po to mój ojciec poświęcał życie! Kurwa nikomu nie można ufać! Miałam wielką chęć kogoś udusić, lecz jakoś udawało mi się to opanować.
- Uspokój się. Może byś spróbowała pomóc Naruto z Kuramą.
- Pomogę.
- Świetnie, ale musisz ściąć włosy oraz zmienić strój.- wytrzeszczyłam na nią oczy. Że kurwa co?! Mam znowu obciąć swoje włosy?!
- Nie obetnę włosów.
- Akari, po nich właśnie można cię łatwo rozpoznać. A Danzo nie wiem dlaczego, ale chce cię mieć….- dalej jej nie słuchałam. Patrzyłam na swoje włosy. Nie powróciły do dawnego wyglądu po obcięciu ich przez Hashirame. Starałam się uspokoić, lecz na marne. Zamknęłam oczy i pierwsze co ujrzałam to twarz Tobiramy. Uśmiech mimo wolnie zagościł na moich ustach. Chwilę zostawiłam sobie jego twarz pod powiekami, a kiedy je otworzyłam wyjęłam kunai, który podałam blondynce.
- Zrób to szybko nim nie zmienię zdania i mają być takie.- pokazałam jej wspomnienie z Tobiramą , jak miałam krótkie włosy. Poczułam jak przykłada ostrze do włosów i jednym cięciem mi je odcięła. Patrzyłam jak spadają w otchłań.
- No to teraz strój.- pstryknęłam palcami i miałam na sobie nowe ubranie.- Wiesz teraz wyglądasz jak moja uczennica.
- Radzę ci się zamknąć. Będę powoli cię przywracała do funkcjonowania, więc przygotuj się na me częste wizyty. Do zobaczenia.- pomachałam jej, skupiłam się i po chwili leżałam na ziemi a nade mną stała Shizune i młody Uzumaki.
- Nic ci nie jest?- spytał podając mi dłoń. Skorzystałam z pomocy.
- Wszystko dobrze. No prawie. Moje włosy jedynie ucierpiały.
- Nawet ci do twarzy w tej fryzurce.
- Bardzo śmieszne. To co? Idziemy czy mamy cały dzień spędzić na gapieniu się na siebie?
- Jasne.- uśmiechnął się i wyszedł z namiotu, udałam się za nim. Dalej rozglądałam się po wiosce a raczej jej gruzach. Znów zatrzymałam swoje spojrzenie na twarzy Tobiramy i… na kogoś wpadłam. Już miałam mu wygarnąć jak chodzi, lecz to ja zawiniłam.
- Przepraszam.- ujrzałam mężczyznę w masce na twarzy. Podniosłam się z ziemi i dogoniłam Uzumakiego.

[ Yukiko ]

Siedziałam z Naruto i Hinatą na ruinach naszego domu. Neij wypytywał o wszystko co się tu wydarzyło. Więc musieliśmy mu opowiedzieć. Nagle dostrzegłam Nagato z jakąś dziewczyną. Szli w naszym kierunku. Po chwili stali przy nas, więc przyjrzałam się jego towarzyszce. Miała na sobie podobny uniform co Sakury, lecz w innym odcieniu, do tego miała bandaże na dłoniach. Widziałam jak przygląda się mojemu braciszkowi. Podeszła do niego i złapała go za ucho. Odwróciła go twarzą do siebie.
- To niby takie coś ratowałam? Myślałam iż Kurama trafi do godnej go osoby, a nie do dziecka.
- Ej dattebayo! Sama jesteś dzieciakiem!
- I tu się mylisz.
- Akari chodź mieliśmy naprawiać.
- Uzumaki, zaczynasz mnie irytować. Mam prawo sprawdzić tego smarkacza. Jestem ciekawa, czy zasługuje na miano bycia jinchūrikim Kyubiego.
- Doprowadzasz mnie do kurwicy ty idiotko dattebayo!
- Naruto!- skarcił go Nagato.
- No pokaż swoje pazurki nieudaczniku. A może pan wielka, wredna, czerwona wiewiórka schowała się pod ogonkami? A może pan wielkie bobo boi się przeszłości?- patrzyłam się to na nią, to na brata.
- Nagato, co jest Naruto dattebamo?
- Nie wiem.

[ Akari ]

- Dawaj liseczku, przypomnij mnie sobie. Chyba, że się boisz.- stałam przed jego klatką i go drażniłam. Jak ja za tym się stęskniłam. Bo tak w kółko Juubiemu to robić to jest nudne.
- Nie kojarzę tej twojej szpetnej mordy, lecz głos kojarzę.
- Pokojarz sobie gównojadzie, a ja tymczasem będę ci dla ułatwienia wypowiadała się na twój temat właściwie. A więc panie niedołęgo, rzeknij mi co ty tu robisz? I czemu taki z ciebie imbecyl. Dawno byś mu pozwolił ci zaufać i byś był wolny, lecz nie. Pan tępa świnia nie upadnie tak nisko! Przepraszam, dawno upadł tak nisko, że nie wiadomo gdzie kończy się ta otchłań.
- To ty! Ty wredna, zapchlona dziwko!
- Wreszcie sobie bobasek przypomniał?- spytałam z ironią. Widziałam złość na jego twarzy.- Tak słodko marszczysz nosek kiedy jesteś wkurzony.
- Ja słodko!? Jestem potężny, nieustraszony i…
- Debilny Kurama!- dokończyłam za niego. Warknął na mnie, lecz po chwili się uśmiechnął.
- Idiotka z ciebie. Dobrze cię znów widzieć.
- Ciebie również. Powiedz mi, dlaczego znowu trafiłeś do jakiegoś Uzumakiego, co?
- Sam nie wiem. Wolałbym być na wolności, lub w najgorszym wypadku u ciebie.
- Bardzo, kurwa śmieszne. Słuchaj potrzebuje twojej pomocy.
- W czym?
- Powiedz mi, jak znowu mam wrócić na księżyc?- patrzył się na mnie, z kpiącym uśmieszkiem.
- A sama nie wiesz jak to zrobić?
- Gdybym wiedziała, to bym się ciebie tępaku nie pytała.- warknęłam na niego. Ten zaśmiał się i kiedy miał mi odpowiedzieć, zostałam wyrwana z transu…

[ Sakura ]

Szukałam kolejnej osoby, której mogłam pomóc. Dzieci, staruszkowie, matki, ojcowie i shinobi. Każdy był ranny i potrzebowali mojej pomocy. Nie obchodziło mnie iż kończy mi się czakra, musiałam im pomóc. Nie ważne za jak wysoką cenę. Kolejny pacjent, którym okazał się Sasuke. Nie chciało mi się z nim gadać. Czemu? Bo odkąd wrócił, dałam sobie z nim spokój. Nie no jasne, że się cieszyłam z jego powrotu , i że nasza drużyna jest cała, lecz tamto uczucie do niego gdzieś znikło. Wiem dziwne co nie? Kiedy skończyłam spojrzałam na niego, z uśmiechem.
- Na szczęście nic ci się poważnego nie stało.
- Dzięki Sakura. Powinnaś odpocząć. Marnie wyglądasz.
- Nie mogę. Najpierw muszę zająć się mieszkańcami.- położył swoją dłoń na mojej.
- Już się nimi zajęłaś, ja jestem twoim ostatnim pacjentem.- wypuściłam powietrzę z ust i położyłam się na ziemi.- Widać dużo osób było przede mną.- zaśmiał się.
- Zmieniłeś się, Sasuke.
- Tak. I chyba na lepsze, prawda?- pokiwałam głową.- Ty też się zmieniłaś.
- I chyba na gorszę.
- Raczej na lepsze.- popatrzyłam na niego zdziwiona. Myślałam iż jak zawsze nie doceni tego co robię, a tu proszę. Delikatny rumieniec zdobił moje policzki.
- Dzięki za miłe słowa.- Sasuke przysunął swoją twarz do mojej, zatrzepotałam rzęsami, z zaskoczenia. Delikatnie musnął swoimi ustami me wargi.  Znów zatrzepotałam rzęsami a on już wychodził z namiotu. Dawne uczucia zaczęły powoli powracać, lecz nie pozwalałam im na to.

[ Narrator ]

Akari została odciągnięta przez Mihomi od Naruto.
- Co mu zrobiłaś?!- wydarła się na nią, ta jednak nic sobie z tego nie robiła tylko gdzieś patrzyła.
- Ty…. Z nim rozmawiałaś dattebayo! Ale jak!? Jak to zrobiłaś, że nie chciał ciebie zabić podczas rozmowy?!- blondyn szybko się przy niej znalazł, zasypując gradem pytań. Lecz ona uciszyła go jednym dotknięciem palca w miejsce, gdzie znajdowała się pieczęć. Zmarszczyła brwi. „ Czemu jego pieczęć jest niedokończona?” . Przyglądała mu się, lecz po chwili przeniosła swe spojrzenie na czerwonowłosego.
- Idziemy, czy będziemy tu tak sterczeć caaały dzień?- ten westchnął. Nie chciał zrozumieć kobiet. Ruszyli w stronę budynku Hokage, gdzie rozpoczynały się prace. Miała się nie wychylać więc nie korzystała z czakry. Jej myśli krążyły wokół Uzumakiego i tej dziewczyny. Mihomi pomagała dzieciom odnajdywać rodziny, lecz przez cały czas miała w myślach mętlik. Nie kochała Nagato, był dla niej przyjacielem i przeszkodą do bycia z Nejiem, lecz widząc go z TĄ dziewczyną czuła w sercu ukłucie zazdrości. Tak zazdrość. Tylko o co? Lub o kogo?
[ Suna ]
Młoda kunoichi biegła do biura Kazekage. Musiała mu dać raport z bramy, o który została poproszona. Mijała ludzi oraz rodziny. Lecz uśmiech nie schodził z jej ust. Czemu? Bo miała dla kogo się uśmiechać. Dalej od tamtego porwania nie wróciła do siebie, lecz kiedy był przy niej Kazekage chciała być jeszcze lepszą osobą. Wbiegła do budynku i jak na skrzydłach gnała do gabinetu swojego mistrza. Zapukała i kiedy usłyszała jego stanowczy a zarazem przyjemny głos weszła z jeszcze większym uśmiechem.
- Proszę sensei. Oto raport, o który prosiłeś.- podała mu papiery. Ich dłonie przez przypadek się zetknęły, jej skórę przeszył przyjemny prąd. Chciała znów go poczuć jednak lepiej nie kusić losu.
- Dziękuje Matsuri.
- A właśnie! Bym zapomniała Gaara-sensei! Mam coś dla ciebie sensei!- i szybko wybiegła z gabinetu by po krótkiej chwili przyjść z małym koszyczkiem.- Proszę.- wyciągnęła w jego stronę koszyczek , w którym były ciastka. Sięgnął jedno i wziął  do ust. Czekolada rozpływała się w jego jamie ustnej, a na usta mimo wolnie wkraczał uśmiech.
- To jest pyszne Matsuri. Sama robiłaś?- spytał biorąc kolejnego łakocia. Ta przytaknęła.
- Cieszę, że ci sensei smakują.
- A co ty taka wesoła Matsuri?- przyjrzał się jej uważnie gryząc kolejne ciastko. Poprawiłą swoją grzywkę wraz z opaską na szyi.
- A no bo niebawem ma się odbyć egzamin na chunina, jak słyszałam od Temari-chan.
- Tak,  to prawda. I co zwiąsku z tym?
- Bo... Czy ja też wezmę w nim udział Gaara-sensei?- spytała a jej oczy zalszkniły nadzieją i ekstytacją. Gaara przyglądał się jej uważnie. Temari zepsuła mu całą niespodziankę! Odegra się na niej oj i to jeszcze jak. Uwielbiał trzymać w niepewności ludzi, a zwaszcza swoją uczennice.
- Myślałem nad tym i...
- I?!- złożyła dłonie jak do modlitwy, nie spuszczając z niego wzroku.
- I postanowiłem iż weźmiesz w nim udział.

***
No witam was kochani! Jak widać notka już jest i mam nadzieje, że wam się spodoba. Dedykacja dla Rani Hatake i Miki. Całuski i zapraszam do wyrażania swojej opinii :)
Ps. A oto Akari :D
Zdjęcie zrobiłam sama


niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 7# " Przykro mi.."

- Uzumaki powiadasz?- przybliżyła dłoń do brody.- Słyszałam wiele o twoim klanie.
- To musi być zapewne bardzo interesujące.- spojrzała na niego uważnie. Nagle uśmiech z jej ust znikł, a zastąpił go żal i smutek.
- Przykro mi.
- Niby czemu?- spojrzał na nią zdziwionym spojrzeniem oraz miną.
- Musiałeś ją bardzo kochać.- nie odpowiedziała mu na pytanie. Jego oczy znów zaszkliły, lecz tym razem powstrzymał łzy. Widząc to, odwróciła głowę, patrząc na księżyc.- Mógłbyś zaprowadzić mnie do przywódcy wioski?- spytała podekscytowana. Ten kiwnął głową, podnosząc się z miejsca. Chciał podać jej dłoń, jak przystało na dżentelmena, lecz była nad nim! Chciał już ją o to spytać, ale stwierdził że nie chce zawracać sobie tym głowy. Znalazła się obok niego, popędzając aby się ruszył. Westchnął w myślach. Chciał ten wieczór spędzić samotnie, „opłakując” śmierć ukochanej, lecz nie było mu to dane. Szli ciemną ulicą główną, kierując się do siedziby piątej. Gdy tylko dotarli do gabinetu ta bez pukania weszła z wielkim uśmiechem.
- Witaj Hashirama! Co tam u Mito?- spytała nim dokładnie przyjrzała się pomieszczeniu. Nic się nie zmieniło, oprócz tego, że zamiast jej znajomego, któremu pomogła siedziała blondwłosa kobieta.- Czy ty mnie dobrze przyprowadziłeś?- ten tylko przytaknął głową.- W takim razie gdzie jest Hashirama?!
- A po co ci mój dziadek? I Nagato kto to jest?!
- Czcigodna, ta kobieta mówi, iż nazywa się Akari Urokiri.- odparł bez emocji w głosie.
- Akari? To imie coś mi mówi…- przyłożyła palce do brody, starając się sobie przypomnieć. Nagle sobie przypomniała.- To ty jesteś tą dziewczyną, która pomogła mojemu dziadkowi podczas walki z Madarą?- zaskoczenie oraz szok były wypisane na jej twarzy.
- Owszem to ja. Dostanę odpowiedź?
- Nagato możesz już odejść.- powiedziała do chłopaka. Ten ukłonił się kobiecie i wyszedł. Piwno-oka pokazała jej aby usiadła. Wykonała czynność i patrzyła się w nią, z wielkim skupieniem. Tsunade zaczęła jej wszystko tłumaczyć. Na twarzy strażniczki, był szok, zdziwienie, gniew oraz smutek.
- Nie będę ci przeszkadzać czcigodna. Muszę powrócić do siebie i dalej pilnować Juubiego.- ukłoniła się kobiecie, podeszła do okna i wyskoczyła przez nie. Dotarła do tego samego pola, na którym wylądowała. Wściekła zaczęła wykonywać przeróżne pieczęci, z całej siły pragnąc, powrócić na ten pieprzony księżyc i dalej pilnować dziesięcioogoniastego. Starała skupić w sobie czakrę, na marne. Ze zrezygnowaniem zaczęła uderzać w drzewo. Nie używała czakry. Nie byłoby dla niej zabawy. Pragnęła powrócić do domu. I znów odzyskać moc, stać i patrzeć na świat z góry. Tego pragnęła. Cała stała się lodem i jednym uderzeniem rozwaliła pień drzewa. Z uśmiechem przywitała swoją dawną moc. „ Jeszcze mam kilka sztuczek w rękawie Madara.” Zaczęła wykonywać serię męczących ćwiczeń, chcąc wrócić do formy. Z furią, zerknęła na księżyc, przyśpieszając swoje ruchy. Nagle coś sobie przypomniała, przerywając w połowie uderzenia. Z wielkim uśmiechem, zaczęła szukać niejakiego Nagato Uzumakiego. Po kilkunastu minutach odnalazła rezydencje klany Uzumakich. Odnalazła jego czakrę, znalazła się w jego pokoju. Opierała się o poręcz od balkonu. Nigdzie nie widziała chłopaka. Nagle dostrzegła jego sylwetkę. Wychodził z łazienki. Mokre włosy, opadały mu delikatnie na twarz. Delikatny uśmiech malował się na jej ustach. Zapukała do jego szyby. Widziała jak napina mięsnie, odwracając się w jej stronę. Podszedł do niej. Otworzył okno.
- Pragniesz aby ktoś bliski twemu sercu wrócił do żywych?- odezwała się. Widziała nadzieje na jego twarzy.
- Tak.
- W takim razie ubieraj się i prowadź mnie nad jej grób. Przywrócę ci ją.- chłopak bez zastanowienia założył pierwszą lepszą koszule. Chwycił ją za dłoń i pociągnął na jej grób. Zamknęła oczy gdy tylko dotarli do jej grobu. Wszystko zamarło. Patrzył na nią, ze skupieniem i lekkim zaciekawieniem. Cała pokryła się roślinami, młodymi kwiatami, które dopiero by rodziły się do życia. Ze skupieniem brała każdy oddech. Nie mogła się pomylić. W szybkim tempie zaczęła układać dłonie w pieczęci. Po mniej więcej pięciu sekundach posłała pocałunek ku grobu dziewczyny. Po chwili z niego wyszła zmarła. Wyglądała jak przed porwaniem. Nagato od razu znalazł się przy Mihomi. Złączył ich usta w pocałunku, który odwzajemniła. Akari zakołowało się w głowie. Powróciła do swojej normalnej postaci. Delikatnie się uśmiechnęła, znikając. Rozpadła się na tysiąc motyli, które złączyły się na tym samym polu treningowym. Spojrzała z niepokojem na księżyc.
- Co ty kombinujesz Madara…. Czemu nie mogę wrócić do Juubiego…. Przecież…. Przecież powinnam już móc!- wściekła uderzyła w głaz, rozwalając go na pół. Położyła się na ziemi, patrzyła tęsknym spojrzeniem na niebo. Nie wiedziała kiedy zasnęła. Gdy się tylko obudziła ujrzała nad swoją głową, wielkiego, białego psa. Z uśmiechem wyciągnęła w jego stronę dłoń, pogłaskała go po pysku, cmokając w czoło. Podniosła się z ziemi. Podbiegła do niej trójka osób. Przyjrzała im się uważnie. Pies ruszył do chłopaka z kłami na policzkach. Położyła dłonie na biodrach, patrząc na nich i czekając na ich ruch. Nie miała zamiaru się z nimi bić. W jej stronę ruszyła dziewczyna o mlecznych oczach oraz granatowych włosach.
- Hinata….- zaczął właściciel psa.
- Nic mi nie będzie Kiba-kun…. Jej czakra, jest niezwykle radosna.- uśmiechnęła się w stronę niebieskookiej. Ta się zaśmiała uroczo.
- Nic wam nie zrobię. No chyba, że pragniecie zdobyć…- nagle nastąpił wybuch. Akari osłoniła siebie jak i pozostałą trójkę.- Zostańcie.- rzekła nim zniknęła. Wyłoniła się w centrum uderzenia. Stał tam rudowłosy mężczyzna. Jego brązowe oczy przeszywały blondyna. Nie miała zamiaru się wtrącać. Kiedyś to zrobiła i co się stało? Coś czego potem żałowała. Nie mogła patrzeć na martwe ciała ludzi, którzy zostali przez niego zabici. Słychać było krzyki matek, dzieci. Akcja nabrała tempa. Każdy z żywych mieszkańców patrzył jak Naruto walczy. Yukiko była trzymana przez dwóch członków ANBU. Wyrywała się aby uratować brata. Pokonała ich i biegiem ruszyła w ich stronę. Jej oczy stały się krwisto czerwone. Chodź nie jest nosicielką Kuramy to jakimś cudem posiada jego czakrę. Zaatakowała. I to był błąd. Została w taki sam sposób jak brat przybita do podłoża.
- Siostrzyczko!
- Przepraszam bracie.
- To ja przepraszam.- posłali sobie ostatnie spojrzenia po czym spojrzeli hardo na Peina. Nie śpiesząc się ruszył w ich stronę. Lecz drogę zagrodziła mu pewna dziewczyna. Jej granatowe włosy powiewały na wietrze.
- Nie pozwolę ci ich skrzywdzić.
- Hinata!- krzyknął chłopak. Yukiko lekko się uśmiechnęła a pojedyncza łza, spłynęła po jej policzku. „ Teraz to ty go ochronisz”
- Po co ty to robisz? Ta dwójka jest wybrykami natury. Demonami. Nic nie wartymi osobami. Wiec czemu chcesz ich chronić?- jego lodowaty ton uderzył w nią. Spojrzała w jego brązowe oczy.
- Ponieważ są mi bliscy. I nie pozwolę c ich skrzywdzić.- spojrzała na blondyna.- Kocham cię, Naruto-kun.- i rozpoczęła walkę z mężczyzną.
- To ta dziewczyna….- dalej przyglądała się pojedynkowi uważnie. Nigdzie nie wyczuła czakry Uzumakiego. Jakieś nieznane uczucia zaczęły nią szarpać. Widziała krew, dużo krwi i to krwi białookiej. Z przerażeniem zerknęła na blondyna, czuła niepokojące przepływy czakry. „ On jest jinchūrikim.” Zamknęła oczy. „ Kuramy!” Znalazła się przy chłopaku i jednym ruchem zablokowała czakrę lisa. Odwróciła się w samą porę by uniknąć ataku bolcem.
- Nikt nie będzie krzywdził na mojej warcie bijuu.- powiedziała z chłodem i pasją. Jej ciało stało się wodą.- A ci którzy próbują to zrobić…. Umierają.- i ruszyła na niego wcześniej uwalniając ich z bolców. Naruto pognał w stronę ciała Hinaty. Z jego oczu cisnęły się łzy. Przyłożył czoło do jej serca i zaczął płakać. Dziewczyna z trudem chwyciła skrawek jego ubrania i ścisnęła.
- Na…Naruto…kun…- uśmiechnęła się po czym zamknęła oczy. Zacisnął dłonie w pięści i pragnął go zabić, lecz powstrzymała go siostra, która zjawiła się przy nich.
- Schowajmy się i pomogę jej.- gestem głowy kazała mu biec zza nią. W ramiona chwycił młodą Hyugę i ruszył za Yukiko. Akari zwinnie unikała każdego jego ciosu tak samo on jej. Chciała to jak najszybciej skończyć. Zatrzymała się i powróciła do ludzkiej postaci. Ugryzła się w palec i zaczęła wykonywać pieczęci a ten ruszył na nią z naszykowanym bolcem. Jej oczy przybrały odcień krwi. Spojrzała na niego.
- Tsuki no chinamagusai gyakusatsu.- zatrzymał się a jego ciało zostało rozerwane na strzępy przez jej spojrzenie. Krew prysła jej prosto w twarz, lecz nie przejęła się tym. Patrzyła jak krew wchłania się w jej ciało. Odzyskiwała siły. Rozejrzała się dookoła. Wioska, którą stworzył Hashirama legła w gruzach. Zacisnęła pięści, pozwalając paznokciom wbijać się w jej skórę. Krople jej krwi skapywały na ziemie, w której robiła się dziura. Zamknęła oczy i zaczęła poruszać ustami. Krwawienie nasiliło się bardziej, ta jednak nie wracała na nie uwagi. Jej ciało zaczęły oplątywać pnącza z kwiatami. W jej sercu brzmiała delikatna melodia śpiewu ptaków. Każdy spoglądał na nią. Gwałtownie otworzyła oczy, pozwalając swojej energii życiowej wydostać się z jej organizmu. Przed jej oczami ukazały się płatki róż, złote motyle oraz kwitnące kwiaty. Czuła jak wchodzi w każde martwe ciało, ożywiając je. Po kilku minutach ożyli wszyscy a ta zamknęła oczy, upadając na ziemię. Przed upadkiem nikt jej nie uchronił. Każdy znajdował się przy Naruto i jego siostrze. Bądź co bądź nie widzieli jej jak walczyła z Peinem, tylko Naruto walczącego z nim.Ludzie krzyczeli, podnosili go do góry i wiwatowali. Nad ciałem strażniczki pojawił się Danzo, który rozkazał swoim ludziom ją zabrać. Hinata patrzyła na blondyna z uczuciem. Cieszyła się, że przeżył. Uśmiechnęła się i dołączyła do innych, którzy klaskali. Nagle dostrzegła przed sobą blond czuprynę i niebieskie niczym niebo oczy. Cała stała się czerwona i już zaczęłaby się jąkać, gdyby chłopak nie pocałował jej w usta. Cała zesztywniała a oczy wszystkich, skierowały  się na nich. Zatrzepotała rzęsami budząc się z transu. Odwzajemniła nieśmiało pocałunek a ludzie zaczęli wiwatować…..
                   ~*~
Mihomi…. Gdzie była? Lub z kim? Otóż była z Nagato. Całowali się w pasją. Nie wiedzieli o niczym. Dziewczyna go nie kochała. Pragnęła tylko jego ciała. Był jedynym mężczyzną , którego nie zaliczyła. Bo to nie jego kochała. Kochała Nejiego. Chciała być dla niego gotowa i to Uzumaki dzielił ją od niego. Wsadziła dłoń pod jego koszulę, lecz ten chwycił ją.
- Nie Mihomi.
- Co jest Nagato?- położyła dłoń na jego policzku.
- Nie mogę. Czuje, że coś złego się stało. Wracajmy do wioski.- podniósł się z ziemi, podając jej dłoń. Skorzystała z pomocy i biegli w stronę wioski. Była wściekła. Chciała mieć to za sobą i być z Nejiem, ale nie! Po kilku minutach dotarli na miejsce. Cała wioska…. Przepraszam nic nie było. Jedynie ludzie siedzący na gruzach własnych domów. Nagato przyśpieszył, szukał Naruto Yukiko. Znalazł ich i zajął się nimi, zapominając o Mihomi. Dziwne co nie? Wcześniej pragnął jej powrotu, jej ciała a teraz? Był pochłonięty zajmowaniem się kuzynami. Yukiko przyglądała mu się uważnie. Coś było nie tak. Rozejrzała się i zesztywniała. Po chwili biegła w stronę zielonookiej.
- Mihomi! Ty żyjesz!
- Dzięki Nagato.- powiedziała, tuląc ją do siebie. Yukiko zaczęła płakać ze szczęścia. Zapominając na chwilę o tym co się kilka chwil temu tu wydarzyło.
- Kto to był Naruto?
- Pein dattebayo.
- Pokonałeś go?- spytał patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Zaprzeczył głową.- Więc kto?
- Nie wiem, jakaś dziewczyna stanęła w mojej obronie mówiąc „Nikt nie będzie krzywdził na mojej warcie bijuu.”
- Akari.- wyszeptał posiadacz rinnengana.
- Znasz ją dattebayo?- spytał podekscytowany blondyn.
- Niedawno ją poznałem. Pomogła mi w czymś.
- Muszę ją znaleźć. Pomożesz mi dattebayo?- przytaknął. Już mieli jej szukać, gdy odnalazła ich Shizune.
- Nagato. Tsunade-sama nim nie zapadła w śpiączkę, prosiła mnie abym ci przekazała iż masz się zająć naszym gościem. Danzo nie może jej znaleźć ani się o niej dowiedzieć.
- Danzo?- spytała Yukiko, która podeszła do nich z Mihomi.- Widziałam jak zabierał jakąś nieprzytomną dziewczynę.
- A jak ona wyglądała?- dopytała zdyszana Shizune. Była bliska zemdleniu lecz wykona do końca zadanie przekazane przez Tsunade. Nagato podszedł do kobiety, pozwalając jej zawiesić się na nim.
- Miała brązowe włosy, i była we krwi.
- Poszukam jej. Yu kochana zajmij się panią Shizune dobrze?- ta jedynie przytaknęła i zajęła jego miejsce. Mihomi ruszyła z nim.
- O kim ona mówiła Nagato.
- O dziewczynie, która ciebie ożywiła.- uśmiechnął się w jej stronę....

****
No i jest kolejna notka. Wiem trochę chaotyczna jak ja<śmiech> Pierw ktoś ginie, potem go ożywiam i misz masz. Zapraszam do zostawiania po sobie komentarzy nawet anonimowych bo to pomaga w pisaniu. Pozdrawiam.

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów