poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 8# " Że co?! Jak mogliście do tego dopuścić..."

- A opowiesz mi o niej więcej?
- Niestety nie. Sam wiem o niej mało.- stwierdził patrząc przed siebie.

[ Akari ]

Powoli uchyliłam powieki. Pierwsze co dostrzegłam to kamień. Oraz mech, który czułam pod swoimi palcami. Delikatne promienie słońca w padywały do pomieszczenia. Gdzie ja jestem? Co się stało? Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do mroku dostrzegłam szczegóły takie jak błoto, kraty oraz łańcuchy, którymi byłam przyczepiona do podłogi. Zerknęłam na swoje dłonie, na których nie było bandaży oraz rękawiczek. Zatrzepotałam kilkakrotnie rzęsami, lecz dalej nic się nie zmieniło. Próbowałam się podnieść lecz nie mogłam. Załamana powróciłam do poprzedniej pozycji i patrzyłam na sufit, lub coś co go przypominało. Ale ja jestem głupia! Tak łatwo dać się złapać. To przecież hańba dla mojego ojca! A no tak zapomniałabym iż tylko ja zostałam. Po co się na to zgadzałam? Przecież mogłam tak jak moi kochani bracia już dawno nie żyć, ale bym miała klan! Ale nie! Jestem najmłodsza i wszystko zostawia się na moje barki! Ech…. Nagle usłyszałam czyjejś kroki. Szybko zamknęłam oczy i słuchałam. Otwieranie krat i oddechy. Stukanie bodajże laski o podłożę.
- Wiadomo już kto to?
- Nie panie Danzo, lecz dalej szukamy.
- Dobrze. Zostawcie nas samych.- powiedział i czułam jak się do mnie zbliża. Starałam się miarowo oddychać i nie otwierać oczu z ciekawości. Poczułam jak dotyka moich rąk, jak jeździ swymi palcami po moich znakach, których zapewne nie rozumie. Chciałam jak najszybciej się wydostać i powrócić do Juubiego. Nagle oberwałam po twarzy. Nic nie robiłam aby siebie nie zdradzić. Kiedy jednak znowu mnie uderzył nie wytrzymałam. Otworzyłam oczy i zaczęłam go dusić łańcuchem.
- Jeśli ich wezwiesz to cię uduszę.- szepnęłam mu do ucha.- A teraz mnie uwolnij.
- N.. Nie…- mocniej zacisnęłam łańcuch na jego szyi, przez co brakowało mu powietrza. Nie widząc żadnego rezultatu mocnej go poddusiłam i tym razem uwolnił moje dłonie. Uderzyłam go w kark, przez co stracił przytomność. Szybko zabrałam się do uwalniania pozostałych części ciała i kiedy mogłam się swobodnie poruszać , zaczęłam szukać bandaży. Nie zajęło mi długo ich odnalezienie a kiedy zawinęłam je sobie na rękach, zaczęłam myśleć nad planem ucieczki. Zapewne nikt nie wie gdzie jestem, wyjście przez drzwi odpada, bo zapewne są tam jego ludzie. Rozejrzałam się i moją uwagę przykuło malutkie okno. Podeszłam pod nie. Hmm…. Trzeba spróbować. Szybki rozbieg, skok i rozwalenie dłońmi szkła. Udało mi się nie narobić, aż strasznego hałasu, na razie. Wzięłam zachłannie do płuc świeże, leśne powietrze. Podniosłam się z ziemi i pędem ruszyłam wśród drzewa. Denerwujące słońce raziło moje oczy, przez co cały czas musiałam przymrużać powieki. Nie wiem ile tak biegłam, lecz na kogoś wpadłam. Chwyciłam go za ubranie i przycisnęłam do podłoża, kładąc łokieć na jego tchawicy. Po chwili mogłam normalnie widzieć, bo wreszcie przywykłam do słońca.
- Akari.- usłyszałam za sobą. Wydaje mi się, że już słyszałam ten głos. Zeszłam z zielonookiej kobiety i odwróciłam się. Lekki uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Czy to nie zbieg okoliczności, że zawsze na siebie wpadamy Uzumaki?
- Wątpię Akari. Chodź ze mną, mam rozkaz cię chronić przed Danzo.
- Nie potrzebuje pomocy.- odpowiedziałam, zakładając dłonie na piersiach. To, że jestem kobietą nie oznacza iż nie umiem o siebie zadbać.
- Skoro nie potrzebuje to wracajmy do wioski Nagato. Tam się bardziej przydamy.
- Kim ty jesteś? Przypominasz mi kogoś.- powiedziałam przyglądając się jej uważnie.- Jednak nie.
- Jestem Mihomi Matsuya.
- Dobrze wiedzieć.- odwróciłam się do chłopaka.- Dziękuje za fatygę lecz nie potrzebuje pomocy.- ominęłam go i wskoczyłam na drzewo.
- To tylko mi powiedz dlaczego.
- Dlaczego co?- ukucnęłam na niej i patrzyłam się na niego.
- Dlaczego go uratowałaś?
- O kogo ci…. Chodzi ci o tego jinchurikiego Kuramy? Dlatego, że to był mój obowiązek.- zawiał wiatr, który rozwiał jego włosy i doznałam szoku. Zeskoczyłam z gałęzi, lądując tuż przed jego twarzą. Przyglądałam się uważnie jego oczom. Dawno ich nie widziałam.- Posiadasz rinnengana….- wyszeptałam.
- Znałaś osobiście Pierwszego Hokage prawda?- tylko przytaknęłam.- Więc pomóż nam odbudować jego wioskę. Proszę. Potem dam ci już spokój.- nastała nieprzyjemna cisza. Gdyby nie przypomniał mi o Hashiramie to bym od razu odeszła, lecz teraz? Nie wiedziałam co powiedzieć. Czy się zgodzić i odbudować coś w czym pomagałam lub odwrócić się na pięcie i myśleć nad powrotem. Dalej patrzyłam w jego oczy i nagle ujrzałam zamiast niego mego ojca. Oraz zawód jaki był od zawsze. Zacisnęłam pięści, odwracając od niego wzrok.
- Prowadź nim zmienię zdanie. Lecz chcę coś za coś. Pomogę wam, lecz potem TY mi pomożesz w powrocie do domu.
- To uczciwe. Zgoda.- wyciągnął w moją stronę dłoń, którą ścisnęłam. Następnie pociągnął mnie wśród krzaki i drzewa. Jego kompanka ruszyła obok niego. Przyjrzałam się jej jeszcze raz i nagle mnie olśniło<spostrzegawczość godna Sherloka Holmsa- dop. autorki>, przecież to ją ożywiłam dla Uzumakiego! Można sobie pogratulować aż takiej sprawnej spostrzegawczości. Przez całą drogę się za nimi wlokłam, czemu? Bo biegli dla mnie za wolno! Kiedy jednak dotarliśmy do ruin wioski Hashiramy podbiegła do nas jakaś kobieta, o czarnych włosach i oczach.
- Nagato mieliście ją ukryć.
- Nie chciała naszej pomocy Shizune-sama, lecz chce pomóc przy naprawie wioski.
- Gdzie jest wnuczka Hashiramy, muszę z nią porozmawiać.
- Tsunade-sama zapadła w śpiączkę.- westchnęłam wyrywając swoją dłoń z jego dłoni.
- To nie zmienia faktu iż muszę z nią porozmawiać. Więc mnie do niej zaprowadź.
- Dobrze. W takim razie za mną.- odwróciła się i udała na północ. Wyminęłam tę dwójkę by po chwili zrównać kroku z niejaką Shizune. Rozglądałam się po drodze, widziałam ludzi, którzy szukali swoich bliskich. Ten widok nic na mnie nie robił, już dawno pożegnałam bliskich a rana za nimi stała się już blizną zdobiącą moje serce. Przeniosłam swoje spojrzenie dalej i zatrzymało się dopiero na kamiennej twarzy Hashiramy. Przymknęłam na chwilę powieki, by po chwili je otworzyć i spojrzeć na twarz Tobiramy. Nawet jego głowa z kamienia jest przystojna. Przypomniało mi się jak mnie dotykał, wszystkie jego słowa, których do mnie użył zabrzmiały niczym piękna pieśń w moich uszach. Lecz ten piękny stan nie mógł trwać wiecznie. Weszłyśmy do namiotu, gdzie znajdowała się Tsunade.
- Można zostawić mnie z nią sam na sam?
- Nie. Ja nie opuszczę swojej mistrzyni.
- Dobra, ale siedź cicho i się nie wtrącaj.- przytaknęła. Ruszyłam do śpiącej blondynki, ukucnęłam przy jej głowie, położyłam na jej czole lewą dłoń i zamknęłam oczy. Oddychałam spokojnie, myślałam tylko o tym aby spotkać się z Tsunade i po kilku minutach weszłam do jej głowy. Ujrzałam ją siedzącą i myślącą jakby tu się wydostać. Jej myśli były tak głośnie, że aż wkurzające. Dotknęłam jej ramienia a ta podskoczyła.
- Akari?
- No witaj. Powiedz mi moja droga, dlaczego wy tak słabo bronicie waszych jinchuriki!? Nie po to zostały zesłane wam tu bestie aby teraz ktoś pragnął ich wykorzystać do swoich niecnych celów!
- Akari! To nie moja wina myślisz, że nie starałam się go zatrzymać w wiosce aby mieć na niego oko? Ale tego idioty nie zmusisz do siedzenia w jednym miejscu i nie ryzykowania życia, taki jest Naruto.
- Ech…. Nawet dobrze się składa, że tu jestem, przynajmniej będę mogła mieć oko na każdego jinchuriki.
- Jakby ci to powiedzieć…. Pozostało tylko dwóch jinchūrikich.
- Że co?! Jak mogliście do tego dopuścić?!- złapałam się za włosy i zaczęłam je ciągnąć. Jak można wszystko pozostawić takim idiotą!? Przecież nie po to mój ojciec poświęcał życie! Kurwa nikomu nie można ufać! Miałam wielką chęć kogoś udusić, lecz jakoś udawało mi się to opanować.
- Uspokój się. Może byś spróbowała pomóc Naruto z Kuramą.
- Pomogę.
- Świetnie, ale musisz ściąć włosy oraz zmienić strój.- wytrzeszczyłam na nią oczy. Że kurwa co?! Mam znowu obciąć swoje włosy?!
- Nie obetnę włosów.
- Akari, po nich właśnie można cię łatwo rozpoznać. A Danzo nie wiem dlaczego, ale chce cię mieć….- dalej jej nie słuchałam. Patrzyłam na swoje włosy. Nie powróciły do dawnego wyglądu po obcięciu ich przez Hashirame. Starałam się uspokoić, lecz na marne. Zamknęłam oczy i pierwsze co ujrzałam to twarz Tobiramy. Uśmiech mimo wolnie zagościł na moich ustach. Chwilę zostawiłam sobie jego twarz pod powiekami, a kiedy je otworzyłam wyjęłam kunai, który podałam blondynce.
- Zrób to szybko nim nie zmienię zdania i mają być takie.- pokazałam jej wspomnienie z Tobiramą , jak miałam krótkie włosy. Poczułam jak przykłada ostrze do włosów i jednym cięciem mi je odcięła. Patrzyłam jak spadają w otchłań.
- No to teraz strój.- pstryknęłam palcami i miałam na sobie nowe ubranie.- Wiesz teraz wyglądasz jak moja uczennica.
- Radzę ci się zamknąć. Będę powoli cię przywracała do funkcjonowania, więc przygotuj się na me częste wizyty. Do zobaczenia.- pomachałam jej, skupiłam się i po chwili leżałam na ziemi a nade mną stała Shizune i młody Uzumaki.
- Nic ci nie jest?- spytał podając mi dłoń. Skorzystałam z pomocy.
- Wszystko dobrze. No prawie. Moje włosy jedynie ucierpiały.
- Nawet ci do twarzy w tej fryzurce.
- Bardzo śmieszne. To co? Idziemy czy mamy cały dzień spędzić na gapieniu się na siebie?
- Jasne.- uśmiechnął się i wyszedł z namiotu, udałam się za nim. Dalej rozglądałam się po wiosce a raczej jej gruzach. Znów zatrzymałam swoje spojrzenie na twarzy Tobiramy i… na kogoś wpadłam. Już miałam mu wygarnąć jak chodzi, lecz to ja zawiniłam.
- Przepraszam.- ujrzałam mężczyznę w masce na twarzy. Podniosłam się z ziemi i dogoniłam Uzumakiego.

[ Yukiko ]

Siedziałam z Naruto i Hinatą na ruinach naszego domu. Neij wypytywał o wszystko co się tu wydarzyło. Więc musieliśmy mu opowiedzieć. Nagle dostrzegłam Nagato z jakąś dziewczyną. Szli w naszym kierunku. Po chwili stali przy nas, więc przyjrzałam się jego towarzyszce. Miała na sobie podobny uniform co Sakury, lecz w innym odcieniu, do tego miała bandaże na dłoniach. Widziałam jak przygląda się mojemu braciszkowi. Podeszła do niego i złapała go za ucho. Odwróciła go twarzą do siebie.
- To niby takie coś ratowałam? Myślałam iż Kurama trafi do godnej go osoby, a nie do dziecka.
- Ej dattebayo! Sama jesteś dzieciakiem!
- I tu się mylisz.
- Akari chodź mieliśmy naprawiać.
- Uzumaki, zaczynasz mnie irytować. Mam prawo sprawdzić tego smarkacza. Jestem ciekawa, czy zasługuje na miano bycia jinchūrikim Kyubiego.
- Doprowadzasz mnie do kurwicy ty idiotko dattebayo!
- Naruto!- skarcił go Nagato.
- No pokaż swoje pazurki nieudaczniku. A może pan wielka, wredna, czerwona wiewiórka schowała się pod ogonkami? A może pan wielkie bobo boi się przeszłości?- patrzyłam się to na nią, to na brata.
- Nagato, co jest Naruto dattebamo?
- Nie wiem.

[ Akari ]

- Dawaj liseczku, przypomnij mnie sobie. Chyba, że się boisz.- stałam przed jego klatką i go drażniłam. Jak ja za tym się stęskniłam. Bo tak w kółko Juubiemu to robić to jest nudne.
- Nie kojarzę tej twojej szpetnej mordy, lecz głos kojarzę.
- Pokojarz sobie gównojadzie, a ja tymczasem będę ci dla ułatwienia wypowiadała się na twój temat właściwie. A więc panie niedołęgo, rzeknij mi co ty tu robisz? I czemu taki z ciebie imbecyl. Dawno byś mu pozwolił ci zaufać i byś był wolny, lecz nie. Pan tępa świnia nie upadnie tak nisko! Przepraszam, dawno upadł tak nisko, że nie wiadomo gdzie kończy się ta otchłań.
- To ty! Ty wredna, zapchlona dziwko!
- Wreszcie sobie bobasek przypomniał?- spytałam z ironią. Widziałam złość na jego twarzy.- Tak słodko marszczysz nosek kiedy jesteś wkurzony.
- Ja słodko!? Jestem potężny, nieustraszony i…
- Debilny Kurama!- dokończyłam za niego. Warknął na mnie, lecz po chwili się uśmiechnął.
- Idiotka z ciebie. Dobrze cię znów widzieć.
- Ciebie również. Powiedz mi, dlaczego znowu trafiłeś do jakiegoś Uzumakiego, co?
- Sam nie wiem. Wolałbym być na wolności, lub w najgorszym wypadku u ciebie.
- Bardzo, kurwa śmieszne. Słuchaj potrzebuje twojej pomocy.
- W czym?
- Powiedz mi, jak znowu mam wrócić na księżyc?- patrzył się na mnie, z kpiącym uśmieszkiem.
- A sama nie wiesz jak to zrobić?
- Gdybym wiedziała, to bym się ciebie tępaku nie pytała.- warknęłam na niego. Ten zaśmiał się i kiedy miał mi odpowiedzieć, zostałam wyrwana z transu…

[ Sakura ]

Szukałam kolejnej osoby, której mogłam pomóc. Dzieci, staruszkowie, matki, ojcowie i shinobi. Każdy był ranny i potrzebowali mojej pomocy. Nie obchodziło mnie iż kończy mi się czakra, musiałam im pomóc. Nie ważne za jak wysoką cenę. Kolejny pacjent, którym okazał się Sasuke. Nie chciało mi się z nim gadać. Czemu? Bo odkąd wrócił, dałam sobie z nim spokój. Nie no jasne, że się cieszyłam z jego powrotu , i że nasza drużyna jest cała, lecz tamto uczucie do niego gdzieś znikło. Wiem dziwne co nie? Kiedy skończyłam spojrzałam na niego, z uśmiechem.
- Na szczęście nic ci się poważnego nie stało.
- Dzięki Sakura. Powinnaś odpocząć. Marnie wyglądasz.
- Nie mogę. Najpierw muszę zająć się mieszkańcami.- położył swoją dłoń na mojej.
- Już się nimi zajęłaś, ja jestem twoim ostatnim pacjentem.- wypuściłam powietrzę z ust i położyłam się na ziemi.- Widać dużo osób było przede mną.- zaśmiał się.
- Zmieniłeś się, Sasuke.
- Tak. I chyba na lepsze, prawda?- pokiwałam głową.- Ty też się zmieniłaś.
- I chyba na gorszę.
- Raczej na lepsze.- popatrzyłam na niego zdziwiona. Myślałam iż jak zawsze nie doceni tego co robię, a tu proszę. Delikatny rumieniec zdobił moje policzki.
- Dzięki za miłe słowa.- Sasuke przysunął swoją twarz do mojej, zatrzepotałam rzęsami, z zaskoczenia. Delikatnie musnął swoimi ustami me wargi.  Znów zatrzepotałam rzęsami a on już wychodził z namiotu. Dawne uczucia zaczęły powoli powracać, lecz nie pozwalałam im na to.

[ Narrator ]

Akari została odciągnięta przez Mihomi od Naruto.
- Co mu zrobiłaś?!- wydarła się na nią, ta jednak nic sobie z tego nie robiła tylko gdzieś patrzyła.
- Ty…. Z nim rozmawiałaś dattebayo! Ale jak!? Jak to zrobiłaś, że nie chciał ciebie zabić podczas rozmowy?!- blondyn szybko się przy niej znalazł, zasypując gradem pytań. Lecz ona uciszyła go jednym dotknięciem palca w miejsce, gdzie znajdowała się pieczęć. Zmarszczyła brwi. „ Czemu jego pieczęć jest niedokończona?” . Przyglądała mu się, lecz po chwili przeniosła swe spojrzenie na czerwonowłosego.
- Idziemy, czy będziemy tu tak sterczeć caaały dzień?- ten westchnął. Nie chciał zrozumieć kobiet. Ruszyli w stronę budynku Hokage, gdzie rozpoczynały się prace. Miała się nie wychylać więc nie korzystała z czakry. Jej myśli krążyły wokół Uzumakiego i tej dziewczyny. Mihomi pomagała dzieciom odnajdywać rodziny, lecz przez cały czas miała w myślach mętlik. Nie kochała Nagato, był dla niej przyjacielem i przeszkodą do bycia z Nejiem, lecz widząc go z TĄ dziewczyną czuła w sercu ukłucie zazdrości. Tak zazdrość. Tylko o co? Lub o kogo?
[ Suna ]
Młoda kunoichi biegła do biura Kazekage. Musiała mu dać raport z bramy, o który została poproszona. Mijała ludzi oraz rodziny. Lecz uśmiech nie schodził z jej ust. Czemu? Bo miała dla kogo się uśmiechać. Dalej od tamtego porwania nie wróciła do siebie, lecz kiedy był przy niej Kazekage chciała być jeszcze lepszą osobą. Wbiegła do budynku i jak na skrzydłach gnała do gabinetu swojego mistrza. Zapukała i kiedy usłyszała jego stanowczy a zarazem przyjemny głos weszła z jeszcze większym uśmiechem.
- Proszę sensei. Oto raport, o który prosiłeś.- podała mu papiery. Ich dłonie przez przypadek się zetknęły, jej skórę przeszył przyjemny prąd. Chciała znów go poczuć jednak lepiej nie kusić losu.
- Dziękuje Matsuri.
- A właśnie! Bym zapomniała Gaara-sensei! Mam coś dla ciebie sensei!- i szybko wybiegła z gabinetu by po krótkiej chwili przyjść z małym koszyczkiem.- Proszę.- wyciągnęła w jego stronę koszyczek , w którym były ciastka. Sięgnął jedno i wziął  do ust. Czekolada rozpływała się w jego jamie ustnej, a na usta mimo wolnie wkraczał uśmiech.
- To jest pyszne Matsuri. Sama robiłaś?- spytał biorąc kolejnego łakocia. Ta przytaknęła.
- Cieszę, że ci sensei smakują.
- A co ty taka wesoła Matsuri?- przyjrzał się jej uważnie gryząc kolejne ciastko. Poprawiłą swoją grzywkę wraz z opaską na szyi.
- A no bo niebawem ma się odbyć egzamin na chunina, jak słyszałam od Temari-chan.
- Tak,  to prawda. I co zwiąsku z tym?
- Bo... Czy ja też wezmę w nim udział Gaara-sensei?- spytała a jej oczy zalszkniły nadzieją i ekstytacją. Gaara przyglądał się jej uważnie. Temari zepsuła mu całą niespodziankę! Odegra się na niej oj i to jeszcze jak. Uwielbiał trzymać w niepewności ludzi, a zwaszcza swoją uczennice.
- Myślałem nad tym i...
- I?!- złożyła dłonie jak do modlitwy, nie spuszczając z niego wzroku.
- I postanowiłem iż weźmiesz w nim udział.

***
No witam was kochani! Jak widać notka już jest i mam nadzieje, że wam się spodoba. Dedykacja dla Rani Hatake i Miki. Całuski i zapraszam do wyrażania swojej opinii :)
Ps. A oto Akari :D
Zdjęcie zrobiłam sama


Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów