niedziela, 30 marca 2014

Rozdział 9# " Pragnąć to wiele by móc..."

- I postanowiłem iż weźmiesz w nim udział.- dziewczyna dalej mu się przyglądała a po chwili z przypływem jakiegoś impulsu przytuliła się do mężczyzny. Gaara siedział jak słup soli. Jednak po chwili delikatnie przytulił do siebie swoją uczennice. Ta chwila była jedną z tych chwil, kiedy byli tylko sobą, jednak to co piękne nigdy nie trwa wiecznie. Matsuri uświadomiła swoją gafę i szybko, chodź niechętnie odsunęła się od mężczyzny.
- Przepraszam…. Trochę mnie emocje poniosły sensei…
- Rozumiem. Nic się nie stało Mats.- delikatny uśmiech majaczył na jego ustach. W takiej chwili jak ta miała wielką ochotę go pocałować. Jednak się powstrzymujesz a Gaara bierze kolejne ciastko, które daje tobie. Bierzesz je by po chwili ruszyć w stronę drzwi. Dotykasz dłonią klamki jednak odwracasz się by na niego spojrzeć. Jego zielone oczy nie spuszczają z ciebie wzroku, śledzi każdy twój ruch.
- Sensei…. Kiedy będziemy mogli potrenować przed egzaminem?
- Hmm…- przykłada palce do brody.- Może jutro o trzeciej?
- Dobrze sensei.- uśmiechasz się i opuszczasz gabinet, zostawiając go samego z jego myślami. Ten moment, kiedy byłeś w jej ramionach, był dla ciebie bardzo przyjemny. Sięgasz po papiery i rozpoczynasz ich studiowanie, jednak myśli masz dalej przy tej chwili….
[ Nagato ]
Naprawy trwały już dwa tygodnie. Udało się odbudować większość domów a to z pomocą Akari. Siedziałem z Mihomi i Yukiko na tarasie. Przyglądaliśmy się temu co robi Naruto.
- Braciszku dattebamo, powiedz co ty wyprawiasz?
- Coś! Kurama no weź!
- Czemu on gada do Kyubiego?- spytała się mnie zielonooka. Wzruszyłem jedynie ramionami cmokając ją w czoło. Tyle lat o tym marzyłem, o tym iż będę z nią i wreszcie to się spełniło. Usłyszeliśmy otwieranie się okna i po chwili ujrzałem długie, sięgające połowy pleców brązowe włosy.
- Mogę wiedzieć co wyprawiasz?- spojrzałem ze złośliwym uśmiechem na kuzyna.
- No staram się tak jak ty pogadać z Kuramą dattebayo!- wielki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Widziałem jak Yukiko załamuje się nad głupotą brata.
- I ty chcesz to ot tak zrobić?- ten przytaknął jej energicznie głową. Zwiesiła swoje ramiona. Popatrzyłem na Mihomi, która nie odrywała od mojego gościa wzroku. Przysunąłem usta do jej lewego ucha.
- Tylko mi nie mów, że podobają ci się kobiety.- spłonęła rumieńcem i szturchnęła mnie łokciem w brzuch. Zaniosłem się śmiechem.
- Czy mógłbyś mnie posłuchać? Mówię iż tak jedynie go drażnisz! Nie rób tak!
- Ale on to lubi dattebayo!
- Nie wcale nie! Znam go dłużej od ciebie smarkaczu.
- Jesteś w wieku Nagato dattebayo!
- Tak myślisz?- odwróciłem swoje spojrzenie w jej stronę. Teraz idealnie widziałem jej twarz. Miała zmarszczone brwi.
- Oczywiście, że tak!
- To teraz ci coś pokaże.- nikły uśmiech zagościł na chwilę na jej twarzy. po chwili była przy Naruto i wyciągnęła z jego ciała lisa! Szybko się przy nich znalazłem, jednak nic blondynowi nie było, a czakra lisa przybrała ludzką postać. Przede mną stał mężczyzna o krwiście czerwonych oczach, pomarańczowych włosach, lisich uszach i dziewięciu ogonach. Rzucił się na szarooką. Chciałem coś zrobić, jednak dotarł do nas śmiech.
- Kurama! Ty wieprzowino spierdalaj ze mnie!
- Odezwała się beczka.
- Nie przeginaj.- wydostała się spod niego i pociągnęła go za ogon.
- Wredna suka!
- Dobrze wiedzieć iż mówisz o sobie.- przez chwilę mierzyli się morderczymi spojrzeniami aby po chwili posłać sobie delikatne uśmiech. Podrapałem się po swojej czuprynie, nie bardzo rozumiejąc o co im chodzi.
- Kurama! Brachu!
- Nie zbliżaj się do mnie bachorze. To, że ze sobą gadamy to powinien być dla ciebie zaszczyt.- Akari się załamała.
- Wiewióra. Stul pysk. Lepiej ci radzę.- czy mi się zdaje czy wielki i potężny lisi demon się fochnął?!
- Nie jesteś swoim ojcem sieroto….
[ Akari ]
Tego było za wiele. Chwyciłam go za futro i przycisnęłam do ziemi. Miałam wielką ochotę go za to wykastrować i zgładzić, jednak zamiast jego szpetnej mordy ujrzałam zawiedzioną moim zachowaniem twarz ojca. Zesztywniałam, dalej nie puszczając rudzielca. Po kilku sekundach, które dla mnie były wiecznością umieściłam go z powrotem w blondynie. Paznokcie wbijały mi się w skórę, jednak się tym nie przejmowałam.
- Mironi, zabierz naszych synów.- słyszałam ten głos. Ten oschły tylko dla MNIE głos. Zacisnęłam mocniej dłonie, pozwalając paznokciom przebić swą skórę. Zamknęłam powieki, czekając na to co miało się za chwilę wydarzyć. Jednak doznałam czegoś innego. Dłonie ojca prostowały moje palce, przez co niepewnie otworzyłam powieki i ujrzałam JEGO oczy.  Opuściłam głowę, powstrzymując łzy, które cisnęły się do mych oczu. Upadłam na kolana i zaczęłam GO przepraszać. Poczułam jak MNIE podnosi z klęczków.
- Akari, co ty wyprawiasz?- czułam jak mną potrząsa, jednak dalej na niego nie patrzyłam. Nie miałam prawa patrzeć na NIEGO. Poczułam siarczysty policzek i wtedy ujrzałam Uzumakiego zamiast NIEGO.
- Dzięki.- mruknęłam i schowałam twarz we włosach. Nie powinnam na to pozwolić. Nie powinnam pozwolić swoim słabością wygrać nade mną. Słone łzy spływały po mojej brodzie i lądowały na udach. Nikt nie powinien widzieć moich łez, łzy są oznaką słabości. Zacisnęłam wargi w wąską kreskę, zacisnęłam pięści. Przetarłam szybko oczy i podniosłam się z klęczków.
- Nic ci nie jest?
- Nie. Wszystko w porządku. Przepraszam iż musiałeś to widzieć.
- Spokojnie. Chodź gdzieś ze mną.
- Niby po co?- spojrzałam na niego. Wyciągał w moją stronę otwartą dłoń, na jego wargach mieścił się pogodny uśmiech.
- Obiecałem ci coś. Chce teraz zacząć spełniać tę obietnicę.- niepewnie chwyciłam jego dłoń. Pociągnął mnie w tylko sobie znane miejsce….
- Ty sobie żarty stroisz tak?
- Oczywiście, że nie.
- To powiedz mi po jaką cholerę jesteśmy na cmentarzu?!- krzyknęłam kładąc dłonie na piersiach.
- Ach. Chciałem się pomodlić.- powiedział i podszedł do jakiegoś grobu. No jego to trzeba leczyć! Mówi iż chce mi pomóc, a potem iż zachciało mu się modlić! Jak ja nienawidzę facetów! Bez nich świat byłby lepszy. Nie byłoby morderstw, ani wojen a na dodatek by tak świat nie śmierdział! Podniosłam swoje spojrzenie, starając go odnaleźć. Na marne. Jęknęłam. Ruszyłam wzdłuż ścieżki, rozglądając się na boki. I wreszcie ujrzałam jego czerwone włosy. Ruszyłam w tę stronę, zatrzymałam się zza nim i spojrzałam przez jego ramię na imię i nazwisko osoby, przy której grobie byłam.
- Namikaze Kushina i Namikaze Minato. Kim oni byli?
- Rodzicami Naruto i Yukiko.
- A jak zmarli?- zacisnął dłonie w pięści.
- Zabił ich Kyubi.- powiedział ze złością.
- Posłuchaj mnie, jeśli masz coś do Kuramy to też masz coś do mnie jasne?
- To wiedz, że mam do niego dużo! Przez niego zginęła moja ciotka, przez niego moi kuzyni mieli ciężką i dalej mają!
- To nie jego wina! Jak ty byś się czuł, przez całe swoje życie być więzionym w pieprzonym ciele durnych ludzi, chcących jedynie twojej mocy!? Jak wy wszyscy możecie myśleć iż skoro jest się bestią to od razu nie posiada się uczuć?! Mój ojciec nie po to je tutaj zesłał aby były jedynie marionetkami, aby były zwierzętami w klatce!
- Mówisz tak bo nikt ci bliski nie umarł.- chwyciłam go za ramię i odwróciłam twarzą do siebie. Byłam wściekła! Nie ma prawa tego mówić! Nie ma!
- Posłuchaj mnie! Nic o mnie nie wiesz! Całe moje życie było spędzone w ich obecności! Każda bestia jest moją rodziną! Mówisz iż nikogo bliskiego nie straciłam?! Mylisz się! Pierwszą straciłam matkę, potem ojca. Moi dwaj bracia sami siebie pozabijali, tylko dlatego iż starszy nie został zastępcą ojca! Osoba, którą pokochałam zginęła! I ty dalej myślisz iż nie wiem jak to jest?!- w moich oczach pojawiły się łzy. Jednak je olałam, dalej na niego krzycząc.- Twoje życie nie było zaplanowane! Nie żyłeś w nienawiści ojca! Nie miałeś zakazania myślenia o przyszłości! Ty możesz założyć rodzinę, stworzyć własny klan. Ja tego nie mogłam i dalej nie mogę! Nigdy nic nie mogłam! Jedyne co mogę a raczej muszę to opieka nad bestiami a zwłaszcza nad Juubim!- zakończyłam, po chwili uświadamiając sobie co powiedziałam. Poczułam jego dłoń na swoim policzku, nie wiedziałam co robi, jak mam się zachować. Starł me łzy z twarzy.
- Czyli to ty byłaś tą, którą pokochał nasz drugi Hokage.- tylko przytaknęłam. Nie chciałam już nic mówić. Nie miałam ochoty, z nim rozmawiać o Tobiramie. Nie wiem czemu. Może dlatego iż byłam od niego o wiele starsza? Lub iż ja i on byliśmy rodziną? Chciałam po prostu zapomnieć o tym wszystkim.
- Stałaś się strasznie mało mówna. Gardło cię boli? Dość mocno i głośno się darłaś.
- Nic mi nie jest.
- Skoro tak mówisz. W takim razie chodź. Idziemy pomyśleć nad twoim powrotem.
[ Mihomi ]
Nagato długo nie wracał. Nie powinnam się tym przejmować. Przecież ten związek jest tylko po to aby być gotową dla Nejia. Yukiko siedziała i mi się przyglądała.
- Mam coś na twarzy?
- Nie, nie. Po prostu, zastanawia mnie jedna rzecz…. Skoro jesteś z Nagato, to nie powinnaś być o niego zazdrosna? I okazywać mu swoje uczucia na każdym kroku dattebamo…
- Ach o to chodzi. Cóż, nie mam o co być zazdrosna. Wiem iż Nagato mnie kocha…
- A ty? Czy ty też go kochasz?
- Co to za dziwne pytanie Yukiko. Oczywiście, że tak.- powiedziałam na jednym wydechu. Musiałam kłamać, ona by mnie nie zrozumiała. Nikt mnie nie zrozumie, oprócz niego.
- Ne-chan! Kiedy ona pozwoli mi cokolwiek zrobić?
- Ale o co chodzi Naruto?- spytałyśmy jednocześnie.
- Ta Akari nie pozwala mi przećwiczyć swoich umiejętności dattebayo.
- No, ale wiesz może ma powód dattebamo.
- Ta jasne. A ja jestem Kyubi. Ona po prostu chce zabrać Mihomi Nagato dattebayo!
- Naruto! Zamknij się!- nagle usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
-… Wydaje się to dobrym rozwiązaniem, jednak nie wykonalnym w obecnej chwili.
- Niby dlaczego co?
- Ponieważ przez to iż pomagam Tsunade i do tego pilnuje trzech pieczęci na raz, moja czakra nie może się skupić na przeniesieniu mnie tam, gdzie być powinnam.
- No to może niech ktoś cię przeniesie? A no tak. Ta opcja odpada.- podrapał się po swojej czuprynie, całując mnie w czoło. Nie spuszczałam z niej spojrzenia.
- Naruto….- wypowiedziała tak delikatnie jego imię iż każdy na nią spojrzał.
- Czego?
- Posłuchaj. Widzę iż naprawdę robisz duże postępy w panowaniu nad Kuramą i jestem ciekawa czy uda wam dwóm się ze sobą dogadać…. Co powiesz, że za tydzień zrobimy taki test. Sprawdzę jak sobie radzisz. I do tego bym radziła dogadać się z wiewiórką….
- Serio? Tak dattebayo! Nie zawiedziesz się!
- Dobra. Więc radze ci nie zaczynać zbyt wcześnie. Nie lubi gdy się go budzi wcześniej niż o dziesiątej.- zaśmiała się.- Durny śpioch. No to do zobaczenia rano na treningu.
- A ty gdzie idziesz Akari-chan?
- Pomedytować na dachu. Jak coś zapraszam Naruto.- i zniknęła na schodach.
- Czekaj Aka-sensei!- krzyknął biegnąc zza nią.
- Idę spać. Dobranoc Nagato. Mihomi.- Yukiko cmoknęła czerwonowłosego w policzek a mi pomachała. Zostaliśmy sami. Normalnie byśmy udali się do niego, pocałowali, może doszło by do czegoś a potem byśmy po prostu zasnęli. Ten facet nie chce się śpieszyć. Muszę to jak najszybciej załatwić. Postawić sprawę jasno, a nie się cackać!
- Mihomi…. Możemy się przejść?- spytał spoglądając na mnie. Przytaknęłam i po chwili oboje wyszliśmy….
[ Matsuri ]

Myśli nie dawały mi spokoju. Gaara-sensei powiedział iż potrenujemy. No to czekam na niego. Ale jego nie ma. Opadłam na piach. Czy coś jest ze mną nie tak? Odkąd zostałyśmy uratowane zamknęłam się w sobie. Chiyo-sama powiedziała mi tak wiele na temat Akasuny Sasoriego…. Tylko czemu to przede mną ukrywano? Czemu nikt mi nigdy nie powiedział, iż moi prawdziwi rodzice żyją? Albo tylko jedno z nich. Ale ważne, że żyje! Nabrałam kolejną dawkę tlenu do organizmu i ujrzałam nad sobą twarz mężczyzny, którego kocham. Zastanawiam się jaka była moja matka, albo jaka jest. Albo jaki jest ojciec. Ich pierwsze spotkanie i jak potoczyła się dalej ich miłość. Co mam po matce a co po ojcu. I najważniejsze. Dlaczego mnie zostawili?
- Gotowa na trening? Przepraszam, przy okazji za moje spóźnienie…
- Nic się nie stało sensei. Nie musisz mi się tłumaczyć, nie ma z czego nawet.
- Dla mnie jest z czego. Co ty taka przybita Mats?- usiadł obok mnie. Czułam na sobie jego spojrzenie. Czy on wiedział? Jeśli wiedział to czemu nie powiedział?
- Sensei…- przerwał mi.
- Mówiłem iż mów do mnie normalnie. Po prostu Gaara.
- Dobrze…. Gaa… Gaara czy, wiedziałeś iż moim ojcem jest Sasori Akasuna, a matką Minnou?- spojrzałam na niego.
- Wiedziałem.
- Więc dlaczego nikt mi tego nie powiedział?! Dlaczego byłam przez was okłamywana?
- Matsuri uspokój się.
- Nie! Nie uspokoję się!- podniosłam się z piachu i pobiegłam jak najdalej od nich wszystkich. Biegłam tam gdzie ktoś by mi coś o rodzicach powiedział. Do babci. Stałam przed wejściem i nie miałam odwagi. Kiedy miałam zawrócić, zostałam złapana nićmi czakry i wciągnięta do środka. Babcia Chiyo uśmiechała się w moją stronę. Siedziałyśmy pijąc herbatę. W końcu musiałam przerwać tę ciszę.
- Babciu…. Możesz mi powiedzieć jak wyglądało spotkanie moich rodziców? Albo najlepiej opowiedzieć o nich wszystko?
- No to może najpierw opowiem ci o twojej matce…. Tylko od czego by tu zacząć…. A już mam. Otóż twoja matka była blondynką o niebieskich oczach. Była też dość wysoka, więc wyglądała z Sasorim bardzo dopełniająco. Charakter twojej matki był ciekawy. Była porywcza, ale i troskliwa. Opanowana, głośna i kłótliwa. A jak była z tobą w ciąży była potulna jak baranek. Minnou była sierotą, którą postanowiłam uczyć, i miałam nadzieje iż zaprzyjaźni się z Sasorim. Tak też się stało, jednak po długim czasie. Na początku oboje nawet na siebie nie patrzyli, potem kiedy zaczęłam ich uczyć sztuki walki marionetkami, od czasu do czasu rozmawiali. Ale dopiero kiedy mieli po szesnaście lat, sprawy nabrały komplikacji. Pewnego razu udali się na misję. To się wydarzyło tak szybko. zostali zaatakowani, Sasori mocno oberwał a Minnou starała się go za wszelką cenę uratować. Wtedy też kiedy go leczyła pocałowali się. Kiedy wrócili i się o tym dowiedziałam, zabroniłam im o tym wspominać, a tym bardziej chcieć tego znowu. Bałam się, tego co mogłoby się z tego narodzić. I tak trwaliśmy przez cztery lata. Dalej byli tacy sami, jednak kiedy byli blisko siebie byli niepewni. I tego dnia wszystko się zmieniło. Oboje byli już dorośli mogli robić co im się żywnie podoba. To działo się tak szybko. Sasori poprosił Minnou o rękę, ta się zgodziła i już po dwóch godzinach byli małżeństwem. Miesiąc miodowy spędzili tam, gdzie po raz pierwszy się pocałowali. A po dziewięciu miesiącach pojawiłaś się ty. Byli z tobą tylko rok. Wtedy też Minnou została otruta.  Sasori starał się z całych sił odnaleźć lekarstwo dla niej. Szukał jakby tu ją uratować. Jednak nie udało mu się. Opuścił wioskę, zostawiając cię pod moją opieką i mówiąc iż po ciebie wróci. Jednak potem odebrano mi cię wnusiu, a twój ojciec nie przyszedł.
- Babciu… Czy masz jakieś wspólne zdjęcie rodziców?
- Tak, mam.- powiedziała i zaczęła szukać. Znalazła i mi je podała.
- Pragnąć to wiele by móc….

***
Tak wiem iż notka do dupy, i za krótka. Jendak musiałam coś dodać, abyście nie pomyśleli iż blog umarł. A więc jak obiecałam wątek z oczętami Mats został rozpoczęty! Miki chyba powinno ci się to co będzie dalej spodobać. Ale nie powiem co :P A jak wam podoba się nowy szablon? Bo mnie się on bardzo podoba! Bardzo dziękuje Sasame za kawał dobrej roboty. A oto zdjęcie SasoMi, tylko przepraszam za napis SasoYuna :*

Szablon wykonała Sasame Ka z Ministerstwo Szablonów