Witajcie. Dziś daję drugi rozdział tego otoż opowiadania. Zapraszam i komentujcie.
Dziewczyna
otworzyła oczy i ujrzała Nagato. Szturchnęła go w klatkę piersiową. Ten wziął
łapczywie powietrze do ust otwierając oczy.
- Nic ci nie jest?- spytał patrząc na nią.
- Nie…. Gdzie my jesteśmy?
- Nie wiem, ale to nie jest Ame.
- No co ty? Inteligencją to ty nie świecisz Nagato.- rzekła z sarkazmem
wyswabadzając się z jego objęć.
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Chodź rozejrzymy się.- podniósł się z ziemi.- Co ty
masz na sobie?- spytał się koleżanki. Dziewczyna miała na sobie czarne spodenki
do połowy ud zakryte granatową spódnicą rozciętą po bokach, białą koszulę ,
oraz ciemne rękawiczki. Na jej udzie widniał znak liścia.
- A co ty masz na sobie.- stwierdziła lustrując go wzrokiem. Chłopak miał na
sobie standardowy ubiór shinobi z tym, że jego kamizelka była rozpięta a
siateczka ukazywała dziewczynie jego idealny tors, na jego czole widniał
ochraniacz Konohy.
- Czemu masz ochraniacz Konohy!?- spytali jednocześnie. Nagle obok nich pojawił
się brązowowłosy mężczyzna z białymi oczami.
- Mihomi czemu z nim nie jesteście u piątej?- spytał Neji patrząc na Nagato z
mordem w oczach.
- Co?- spytali jednocześnie i na siebie spojrzeli. Posiadacz rinnengana szybko
wszedł w swoją nową rolę.
- Właśnie szliśmy. Chodź Mi bo jeszcze nam się oberwie od czcigodnej.- złapał
ją za nadgarstek i pociągnął w stronę widocznej bramy. Spojrzeli szybko na górę
z twarzami i dziewczyna w myślach się zaśmiała. Tsunade Hokage? To chyba żart!
Tak myślała zielonooka. Gdy dotarli do drzwi od jej gabinetu chłopak zapukał.
Gdy usłyszeli „ WEJŚĆ” chłopak pociągnął za klamkę i wpuścił kompankę. Tsunade
była wściekła a w gabinecie stały jeszcze Sakura i Hinata.
- Nareszcie!! Ile można na was czekać?!- krzyknęła zła.
- Przepraszamy Gondaime-sama. Mieliśmy małe komplikacje.- odpowiedział chłopak.
Mihomi patrzyła się na niego tępo. Co on do jasnej cholery gada?!-myślała
patrząc na niego.
- Nie wnikam. Ale misja zakończona sukcesem?
- Tak.
- Dobrze. Mihomi nic ci nie jest? Jesteś jakaś taka cicha.- spojrzała na nią.
- Z nią wszystko dobrze. Tylko jest zmęczona.- dziewczyna jak na zawołanie
ziewnęła sztucznie.
- To możecie już iść.- rzekła a cała czwórka ukłoniła się przed nią i opuściła
jej gabinet. Gdy byli na zewnątrz Sakura uśmiechnęła się zalotnie do
fioletookiego.
- Nagato może mnie odprowadzisz?- spytała uśmiechając się lekko.
- Akurat odprowadzę Mihomi. No wiesz może zasnąć na środku ulicy więc ktoś musi
ją pilnować. Pa.- rzekł ciągnąc Mihomi w stronę jej domu z tego co wyczytał z
umysły różowowłosej. Weszli do jej mieszkania co zdziwiło ją , że miała przy
sobie od niego klucze. Usiedli w salonie i dziewczyna zalała go lawiną pytań.
- Dasz mi dojść do słowa?
- Nie!! Albo lepiej tak więc panie mądralo gadaj.
- Tak więc okazuje się, że my tu mieszkamy od zawsze. Ty się tu nazywasz Mihomi
Haruno. Tamta Różowowłosa to twoja siostra. Ja mam na nazwisko Uzumaki czyli
nic się nie zmieniło oprócz tego , że mam kuzyna Naruto i kuzynkę Yukiko.
Należymy do tej samej drużyny wraz z niejakim Ryu Hatake. Nasz sensei nie żyję.
- A kto nim był?- spytała zakładając nogę na nogę.
- Jiraya.- rzekł ze smutkiem w głosie. Dziewczynie zaszkliły się oczy.
- C…co…- wyjąkała załamana. Chłopak otoczył ją ramieniem a ta zaczęła płakać.
Po kilkunastu minutach się uspokoiła.- Chodźmy nad jego… grób..- podnieśli się
z kanapy , wyszli z domu i ruszyli w stronę cmentarza. Dziewczyna jak i chłopak
czuli się jak w Ame. Szli w stronę cmentarza. Weszli i odruchowo skręcili w
prawo a potem w lewo. Gdy ujrzeli drzewo wiśni ruszyli w jego stronę. Ujrzeli
pod nim grób a przy nim blondyna o niebieskich niczym bezchmurne niebo oczach.
Posłał im uśmiech i starł samotną łzę z policzka.
- Siemka Mi.
- Cześć Naruto.- odpowiedziała automatycznie. Zdziwiła się , że od razu znała
jego imię. Lecz się tym zbyt nie przejęła. Uklękła obok niego i dotknęła
grobu.- Czemu musiałeś paść Zboczeńcu?- spytała patrząc na grób. Nagle przed
jej oczami pokazała się śmierć sannina. Czuła jego ból, cierpienie , ale też i
ukojenie gdy śmierć go zabrała. Z tego transu wyciągnął ją Nagato.
- Nic ci nie jest?
- Nie. Chyba pójdę się przejść.- rzekła podnosząc się z ziemi- Do zobaczenia
później chłopaki.-powiedziała na odchody. Nagato patrzył się za nią do puki nie
znikła mu z oczu.
- Idziesz Naruto?
- Tak. Na ramen dattebayo!- krzyknął a czerwonowłosy zaniósł się melodyjnym
śmiechem. Dziewczyna szła ulicami wioski. Gdy była przy parku wpadła na nią
jakaś dziewczyna.
- Mihomi!- krzyknęła uradowana i rzuciła jej się na szyję.
- Cześć Manku…- wydusiła z siebie.- Dusisz… mnie…
- Ach sorry.- puściła ją i posłała jej przepraszający uśmiech.- Jak tam na
misji z ciachem?
- Co?
- No z Nagato.
- On ciachem? Nie rozśmieszaj mnie. Błagam cię….
Manku: